Na początku stycznia władze w Australii poinformowały, że planowany jest odstrzał 10 tys. wielbłądów. Zwierzęta w poszukiwaniu wody wchodzą między innymi do domów i niszczą klimatyzatory.

Na terenie Australii obecnie żyje około milion wielbłądów i szanuje się, że populacja ta wciąż rośnie. W związku z pożarami, które trawią kraj, ostatnio przedstawiciele tego gatunku coraz częściej zapuszczają się na tereny zamieszkiwane przez ludzi. W Australii Południowej zwierzęta niszczą miedzy innymi ogrodzenia i pojawiają się w okolicach domów, próbując dostać się do wody z klimatyzatorów. Dodatkowo, milion wielbłądów produkuje rocznie tonę CO2. Jest to porównywalne z 400 tys. samochodów na drogach.

- Doceniamy troskę działaczy na rzecz praw zwierząt, ale istnieje znacząca dezinformacja o realiach życia dzikich zwierząt, w najbardziej suchych i odległych miejscach na Ziemi - powiedział Richard King, dyrektor generalny aborygeńskiego rządu Anangu Pitjantjatjara Yankunytjatjara (APY).

Dodał, że osłabione zwierzęta często umierały przy źródłach wody, co prowadziło do zanieczyszczenia miejsc, z których korzystają okoliczni mieszkańcy.

Od wielu tygodni Australia zmaga się z falą niszczycielskich pożarów. Na początku stycznia szacowano, że spłonęło już 10 mln hektarów. Od października w ich wyniku zginęło już 25 osób. Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney twierdzą także, że spłonąć mogło nawet pół miliarda zwierząt