"Harris precz! Nie jesteśmy kolonią USA! Nie jesteśmy bankomatem!" - krzyczeli lewicowi demonstranci zebrani przed ambasadą USA w Korei Południowej.
Ambasador USA w Seulu Harry Harris znalazł się w centrum politycznej burzy, w związku z domaganiem się przez prezydenta Donalda Trumpa zwiększenia kwoty, jaką Seul przekazuje Waszyngtonowi w związku z obecnością w Korei Południowej 28500 żołnierzy USA.
Korea Południowa płaci dziś za obecność żołnierzy USA w tym kraju 900 mln dolarów rocznie.
- Jak to możliwe, że najemca prosi o pięciokrotne zwiększenie czynszu, który ma mu płacić gospodarz? - pytał uczestnik demonstracji, Kwon Oh-min, przedstawiciel Partii Młodych.