"Rzeczpospolita": Liczba przypadków użycia dronów w zakazanych strefach wzrasta. Stanowią one coraz większe zagrożenie – szczególnie w pobliżu lotnisk. Czy latanie dronami jest prawnie uregulowane?
Paweł Ćwiąkała: Komercyjni operatorzy dronów muszą ukończyć kurs, zdać egzamin państwowy, przejść badania lekarskie i wykupić ubezpieczenie. Osoby korzystające z dronów rekreacyjnie – do czego kursy nie są już wymagane – mogą sterować nimi w odległości co najmniej 100 m od obszaru zabudowanego. Nie mogą robić tego np. nad rezerwatami, parkami narodowymi. Powinni zachować bezpieczną wysokość lotu, która wynosi nie więcej niż 100 m nad ziemią. Wykonując lot powyżej tej wysokości, możemy naruszyć strefę, w której poruszają się samoloty załogowe.
Niestety, ze świadomością wielu operatorów dronów nie jest dobrze. Do każdego sprzedanego urządzenia powinna być dołączona ulotka z podstawowymi informacjami, przepisami. Warto też wspomnieć o aplikacji DroneRadar.
Jak działa ta aplikacja?
Dzięki niej możemy sprawdzić, czy w danym obszarze możemy wykonać loty dronem, poznać ewentualne ograniczenia itd. Biorąc pod uwagę konsekwencje, jakie mogą nas spotkać w przypadku niewłaściwego korzystania z drona – warto w nią zainwestować. Przypomnę, że za stworzenie bezpośredniego zagrożenia w ruchu lotniczym, nawet bardzo małym bezzałogowcem, grozi kara grzywny lub pozbawienia wolności do lat pięciu. W Polsce odnotowano już przypadki wyroków skazujących operatorów drona.