"Rzeczpospolita": Polki wydadzą w tym roku ponad 2 mld zł na produkty do makijażu. Dlaczego dla wielu kobiet codzienne nakładanie pudru czy szminki na twarz staje się rytuałem, bez którego trudno wyjść z domu?
Konrad Maj: Makijaż to nic nowego. Kiedyś zdobiono swoje twarze, żeby kultywować rozmaite wierzenia, ale również po to, żeby odstraszyć złe moce albo wrogów. Dziś makijaż stosujemy głównie po to, żeby przypodobać się innym ludziom. Wywołać w nich nie tyle strach, ile uśmiech i pozytywne nastawienie. I to nie tylko domena kobiet, również coraz większa liczba mężczyzn stosuje makijaż, choć oni zwykle się do tego nie przyznają. Współczesne relacje międzyludzkie nie są tak silne jak kiedyś. Często mamy tylko chwilowy kontakt z wieloma ludźmi i w dużym stopniu oceniamy ich właśnie na podstawie wyglądu. Dla niektórych receptą na pozytywne wejście w relacje będzie makijaż.
Dlaczego?
Dzięki niemu nie tylko wyglądamy na ładniejszych, zadbanych i świeżych, ale też dajemy sygnał innym ludziom, że potrafimy o siebie zadbać. Nawet jeśli makijaż nie jest naszym prawdziwym obliczem, to w istocie dzięki niemu możemy udowodnić swoją skrupulatność i sumienność. Dbanie o siebie wymaga w końcu czasu i poświęcenia. W sytuacji kontaktów biznesowych dodatkowo pokazujemy, że jesteśmy gotowi reprezentować firmę i dostosować się do jej norm.
Ale makijaż robimy także, a może przede wszystkim, dla samych siebie.