Tomasz Pikuś stanął w obronie Hindusa, który zaatakowany został na jednym z przystanków tramwajowych we Wrocławiu. - Zainterweniowałem w momencie, kiedy on już został popchnięty, uderzony w twarz. Był przerażony - opowiadał Pikuś. W ramach nagrody, mężczyzna dostał bilet lotniczy do Indii od konsula honorowego, który zaznaczał, że gdyby nie interwencja Polaka, awantura mogłaby zakończyć się tragedią.
Jak mówił sam Pikuś, Hindus był bardzo przestraszony całą sytuacją. - On był przerażony, zwłaszcza że nie mówi po polsku, tylko po angielsku, a wszelkie wyzwiska, wszelkie teksty rzucane w jego stronę były w języku polskim - mówił. - Więc on tak naprawdę nie wiedział o co chodzi, nie wiedział, za co dostał - dodał.
Polak, za to, że pomógł cudzoziemcowi, sam został zaatakowany, w wyniku czego czasowo stracił słuch i do dziś musi rehabilitować kręgosłup. - Gdyby nie pan Tomek, to on by dzisiaj nie żył - mówił honorowy konsul Indii Kartikey Johri.
Dwa miesiące po zdarzeniu honorowy konsul, w ramach podziękowań, zaprosił Tomasza Pikusia na tygodniową podróż do Indii - informuje TVN 24. - Pan ambasador Adam Burakowski w Indiach szykuje dla niego czerwony dywan, będzie witany nawet na lotnisku, oprócz tego będzie miał bardzo dużo niespodzianek - powiedział konsul. - On jest bohaterem dla Indii - zaznaczył. Poza biletem, dla Tomasza Pikusia zorganizowano także zwiedzanie i uroczyste powitaniem przez ambasadora. Tomasz Pikuś zaproszony jest również na konferencje prasowe.