Po doniesieniach o zbiórce pieniędzy dla Mateusza Kijowskiego i towarzyszących jej komentarzach, były lider KOD zauważył na blogu, że "internauci i dziennikarze są przejęci losem jego zobowiązań alimentacyjnych" i "zaskoczeni, że nie idzie na budowę, żeby tylko je spłacać".

W odpowiedzi Kijowski przedstawia wyliczenia ile powinien zarabiać, aby być w stanie wywiązać się ze zobowiązań. Sumując wysokość miesięcznych alimentów (2100 zł netto miesięcznie - 2919 zł brutto) powiększonych o koszty komornicze (to już 3371 zł brutto), kwoty niezbędnej na życie (2415 zł netto) oraz wysokość zadłużenia rozłożonego na 120 rat (ok. 1670 zł netto) uzyskuje kwotę 5945 zł netto czyli 8437 zł brutto.

"Nie piszę tego, żeby się czegoś domagać. Ale żeby odpowiedzieć na wszelkie propozycje i zobowiązania w stylu – na budowie by się zatrudnił, spłacił zadłużenie i pokazał, że jest mężczyzną. Pokazywać nic nie muszę, ale nie spłacę pracując na budowie" - tłumaczy Kijowski dodając, że gdyby podjął taką pracę jego zadłużenie nadal by rosło.

Kijowski zaprzecza też pogłoskom, jakoby otrzymał ofertę pracy i ją odrzucił. "Nie otrzymałem żadnej propozycji to i na nic nie odpowiadałem" - zapewnia. I dodaje, że jedyna propozycja jaką otrzymał to ta od organizatorów zbiórki pieniędzy na jego rzecz. "To osoby, które nie rzucają słów na wiatr. Poparły swoją propozycję konkretnym zaangażowaniem. Wpłaciły pieniądze. To poważna propozycja. Nie medialna".

Do tych, którzy udzielają mu pomocy Kijowski zwraca się przekonując, że "wyrażają prawdziwą chrześcijańską miłość bliźniego". "Takie są Polki i tacy są Polacy. Nienawiść, złość, zawiść i wulgarność – to nie jest Polska. Polska jest piękna" - kończy swój wpis.