Maj twierdzi, iż "jeden z funkcjonariuszy CBA sugerował, że jego kłopoty to wina Pawła Wojtunika". - I że gdybym wiedział coś na temat tej osoby, to szefostwo by się ucieszyło – powiedział były komendant główny w rozmowie z Onetem. Propozycje obciążenia Wojtunika zeznaniami Maj miał otrzymać przy zatrzymaniu go, 16 maja, w związku ze śledztwem w sprawie domniemanego ujawnienia informacji służbowych przez byłego komendanta głównego policji.
- Są jakieś zasady etyki w ramach służby. Oni najwidoczniej ich nie mają. Żeby funkcjonariusz pytał drugiego funkcjonariusza w ten sposób? Dla mnie to kmioty po prostu – oburza się Maj.
"Poszukiwanie na siłę czy preparowanie materiałów obciążających to przekroczenie wszelkich norm prawnych i moralnych. Stanowi naruszenie praworządności i godzi w prawa oraz wolności obywatelskie" - pisze z kolei w skardze do Morawieckiego Wojtunik.
Maj zarzuca też, że wejście 16 maja funkcjonariuszy do jego domu było "teatrem jednego reżysera" - czyli Zbigniewa Ziobry. Jak twierdzi chodziło o to, aby odwrócić uwagę od protestu niepełnosprawnych w Sejmie i kwestii nagród dla ministrów w rządzie Beaty Szydło.
- Podczas zatrzymania jeden z funkcjonariuszy prowadzących, w trakcie czynności, zabrał mnie na bok i stwierdził, że oni znają moją sprawę i zasugerował, że tak naprawdę to nie jest wina ich, tylko funkcjonariuszy, którzy nad tym pracowali wcześniej. I w ogóle jakbym wiedział coś na temat osoby, która to nadzorowała, czyli Pawła Wojtunika, to bardzo by się szefostwo ucieszyło. To była centralna sugestia, że ta cała moja sprawa to prowokacja służb – wspomina wydarzenia z 16 maja były komendant główny policji. Dodaje, że funkcjonariuszom chodziło o "haki" na Wojtunika.