Służby niezgodnie z prawem inwigilowały, w tym podsłuchiwały Zbigniewa Maja w czasie kiedy był on komendantem głównym policji. Materiały z takich podsłuchów powinny zostać zniszczone. Jednak trafiły do prokuratury w Rzeszowie, która w oparciu o nie postawie postawiła gen. Majowi zarzuty.
Były szef policji – Zbigniew Maj blisko pół roku temu usłyszał zarzuty dotyczące „ujawniania materiałów ze śledztw” – co sprowadzało się w istocie do informowania mediów o sprawach prowadzonych przez policję.
Jak ustaliła „Rzeczpospolita” materiał oparto na nielegalnych podsłuchach prowadzonych wobec Maja przez funkcjonariuszy CBA oraz Biura Spraw Wewnętrznych, a więc „policji w policji”. Rzeszowski wydział Prokuratury Krajowej, który stawiał Majowi zarzuty posłużył się więc „owocami zatrutego drzewa”. Co ważne - jak się dziś okazuje – do wykreowanej sprawy.
Obecnie bowiem Wielkopolski Wydział do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Poznaniu wszczął śledztwo dotyczące przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych – z CBA i BSW. Niedawno w tym postępowaniu przesłuchano gen. Maja jako świadka i nadano mu status pokrzywdzonego.
Przedmiotem tego śledztwa jest „podejrzenie przestępstwa mającego związek z czynnościami niejawnym, prowadzonymi przez uprawnione do ich prowadzenia organy, których opis ma charakter niejawny” – odpowiada nam prok. Ewa Bialik, rzeczniczka Prokuratury Krajowej.