Jak pisała "Gazeta Wrocławska", policja została zawiadomiona o niekompletnie ubranym i okaleczonym mężczyźnie w czwartek po północy. Sygnał policji miała dać Straż Ochrony Kolei. Według nieoficjalnych informacji komendant był pijany. Miał wcześniej uczestniczyć w spotkaniu z udziałem innych wysokich rangą oficerów policji i świętować potencjalny awans.

O dymisji komendanta informował ówczesny szef ministerstwa spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak. - Nie ma akceptacji dla tego rodzaju zachowań, w związku z tym komendant pożegnał się ze swoim stanowiskiem. Każdy z policjantów, policjantek, powinien przestrzegać zasad etycznych - mówił Błaszczak, dodając, że "w tym przypadku tak się nie stało".

Zdaniem komendanta głównego policji Jarosława Szymczyka, zachowanie odwołanego komendanta z Wrocławia było złamaniem zasad etycznych, ale nie przepisów służbowych. - Pomimo karygodności zachowania komendanta miejskiego policji we Wrocławiu pod względem etycznym, to pod względem służbowym nie bardzo możemy wobec niego formułować jakiekolwiek zarzuty - powiedział Szymczyk w czasie posiedzenia sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych.

- On tego czynu dopuścił się będąc poza służbą, więc nie podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej za złamanie przepisów służbowych, a jedynie za złamanie zasad etycznych - podkreślił.

Mariusz Błaszczak zapowiadał, że wobec podinsp. Raczka toczą się postępowania dyscyplinarne i administracyjne.