Antoni Górski: Co dalej z Sądem Najwyższym

Sąd Najwyższy jako jedyny zweryfikowano już w 1990 r. Zmiany w SN powinny być przemyślane i stopniowe – mówi Antoni Górski, sędzia SN w stanie spoczynku, były przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa.

Aktualizacja: 11.12.2017 10:20 Publikacja: 11.12.2017 06:47

Antoni Górski

Antoni Górski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Rzeczpospolita: Sejm zakończył w piątek prace nad ustawą o Sądzie Najwyższym, który ma być gruntownie zmieniony. Pytanie, co dalej, jakie szanse mają kluczowe zmiany. Pierwsza to skarga nadzwyczajna, działająca nie tylko pięć lat wstecz – jak chciał PiS, ale od 1997 r., a więc 20 lat wstecz. Czy nowa, odrębna izba SN zdoła wszystkie rozpoznać?

Antoni Górski: To rozwiązanie świadczy o tym, jak ułomny jest nasz system legislacyjny. Przecież zanim zaproponowano takie narzędzie, należało poczynić przynajmniej próby wyliczenia, ile takich spraw może być, i skonfrontować te szacunki z możliwościami orzeczniczymi SN. Tego nie zrobiono, pozostajemy więc w sferze intuicji i domysłów, z tym naszym nienośnym „jakoś to będzie". Obawiam się, że możemy mieć zalew spraw. Słyszałem wypowiedź jednego z wiceministrów, że sądownictwo sobie z nimi poradzi – ale to jest jakaś beztroska, nieodpowiedzialna wypowiedź. Na marginesie dodam, że przyjęcie tak długiego okresu – 20 lat – z którego można będzie wnosić te nadzwyczajne skargi, jest chybione także z przyczyn systemowych. Zgodnie z kodeksem cywilnym roszczenie stwierdzone prawomocnym orzeczeniem przedawnia się z upływem dziesięciu lat, a więc skarga nie powinna wykraczać poza tę granicę czasową.

Drugi kluczowy element zmian to udrożnienie dyscyplinarek, zwłaszcza sędziowskich, którymi ma się zajmować nowa izba SN, z dużą autonomią i pewnie składająca się z nowych sędziów.

Do tej izby mam najwięcej zastrzeżeń. Jej utworzenie może bowiem sugerować, że chodzi o jakiś specjalny sąd dyscyplinarny dla sędziów, gdy tymczasem ma to być sąd dyscyplinarny dla wszystkich zawodów prawniczych. Co gorsza jednak, może to w opinii społecznej utrwalać fałszywy stereotyp, że sędziowie są na tyle zdemoralizowani, że istnieje pilna konieczność powołania takiej specjalnej instancji, która sprawnie i surowo ukarze za ich przewinienia. Uleganie przez ustawodawcę takim populistycznym hasłom jest nieuzasadnione, a w dalszej perspektywie – szkodliwe.

Co jak co, ale urealnienie dyscyplinarek było konieczne, przynajmniej po to, by obywatele mieli przekonanie, że sędziowie nie mają licencji na bezkarność, choćby w takich sprawach, jak jazda po pijanemu.

Sam byłem przez lata losowany do składów orzekających Sądu Najwyższego w sprawach dyscyplinarnych i nie odnoszę wrażenia, że – generalnie rzecz ujmując – wydawane w tych sprawach orzeczenia były przesadnie łagodne. Owszem, zawsze uważaliśmy, że każda taka sprawa to sprawa o „jedną za dużo", gdyż sędzia, osądzając innych, sam powinien sprostać najwyższym standardom etycznym. Nie do zaakceptowania jest przy tym szczególna pozycja ustrojowa prezesa Izby Dyscyplinarnej. Niczym nieuzasadnione jest też premiowanie finansowe orzekających w niej sędziów, gdyż narusza to elementarną zasadę równości sędziów tej samej instancji. Poza tym rodzi się pytanie, dlaczego sędzia orzekający, jak to pan określił, „za jazdę po pijanemu", a więc prowadzący sprawę stosunkowo prostą, ma zarabiać więcej niż – przykładowo – kolega z Izby Karnej rozpoznający wielotomową sprawę gospodarczą czy poszlakową o zabójstwo?

Trzecią ważną zmianą jest wprowadzenie do SN ławników, których tam chyba nigdy nie było. Czy oni, w ocenie pana sędziego, mogą wprowadzić jakąś dodatkową wartość do orzekania na tym najwyższym szczeblu sądów?

Jeśli chodzi o ławników w sprawach dyscyplinarnych, to tam ławnicy rzeczywiście mogą wnieść dodatkową wartość. W tych sprawach istotny jest osąd natury sprawiedliwościowo-społecznej i etycznej, a każdy człowiek jest wyposażony w taką umiejętność, ma system wartości i może zgodnie z nim orzekać. Natomiast zupełnie chybione jest wprowadzanie ławników do skarg nadzwyczajnych, gdyż tam trzeba mieć przede wszystkim wysokie kompetencje prawnicze. Wystarczy wskazać, że jedną z podstaw wniesienia takiej skargi ma być przypadek, kiedy orzeczenie w sposób rażący narusza prawo przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie. I o tym ma rozstrzygać ławnik! Na marginesie dodam, że pomysł ten jest postawiony jakby na głowie. Przecież z sądów powszechnych praktycznie usunięto ławników, co jest wręcz sprzeczne z postanowieniem konstytucji, która mówi o konieczności ich udziału w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości, a wprowadza się ich, bez głębszego przemyślenie, na samym szczycie sądownictwa.

Prezydencka ustawa wymienia tylko część sędziów SN, więcej ich zapewne przyjdzie z zewnątrz. Każda instytucja, zwłaszcza większa, potrzebuje nowych pracowników. Czy to nie jest nadzieja na rozwój SN?

Owszem, każda instytucja potrzebuje nowych pracowników, nowej krwi. Jeśli jednak chodzi o wymiar sprawiedliwości, to duże znaczenie ma doświadczenie sędziego. Uzupełnianie kadr sędziowskich powinno być zatem płynne, stopniowe. Ma pan rację, oceniając tak negatywnie pierwotną wersję projektu. Zapomina się chyba, że Sąd Najwyższy był jedyną instancją sądową, która przeszła w 1990 r. weryfikację; wystarczy wskazać, że w nowej Izbie Karnej zostały wtedy tylko dwie osoby. Obecnie przyjęta wersja, wprowadzająca, dzięki interwencji prezydenta, próg 65 lat przejścia w stan spoczynku, jest więc z tego punktu widzenia bardziej cywilizowana. Mimo to koledzy mogą odczuwać ją jako formę swoistego wypychania ich z pracy, a pośrednio także negatywnej jej oceny, co jest krzywdzące i nieusprawiedliwione.

—rozmawiał Marek Domagalski

Nieruchomości
Odszkodowanie dla Agnes Trawny za ziemię na Mazurach. Będzie apelacja
Sądy i trybunały
Wierzyciel powinien sprawdzić, czy dłużnik jeszcze żyje
Za granicą
Polacy niewpuszczeni na obchody wyzwolenia obozu w Ravensbrück
Sfera Budżetowa
Setki milionów dla TVP po cichu. Posłowie w Komisji Finansów Publicznych zdecydowali
Zawody prawnicze
Prokuratura Krajowa podjęła kolejne działania ws. Ewy Wrzosek