Murem za Rafałem - Maciej Czajka o sprawie sędziego Maciejewskiego

Ograniczenie wolności wypowiedzi musi uwzględniać dobra, którym ona służy.

Publikacja: 25.05.2019 08:15

Murem za Rafałem - Maciej Czajka o sprawie sędziego Maciejewskiego

Foto: AdobeStock

Zdarzają się chwile, gdy człowiek siada do komputera, by podzielić się przemyśleniami o prawie, jego stosowaniu i sensie tego wszystkiego. Zawodowa ułomność w postaci wyuczonego przez lata dystansu do walki w błocie powoduje jednak, że klawisze przestają stukać. Zdarzają się też chwile, kiedy trzeba zabrać głos publicznie, choćby po to, aby nie umknęły sprawy, które „nie mieszczą się w głowie".

Otóż 11 maja 2019 r. rzecznik dyscyplinarny poinformował, że wszczyna postępowanie przeciw sędziemu Rafałowi Maciejewskiemu, m.in. za opublikowanie na stronie sedziowielodzcy.pl krytycznego opisu sytuacji w wydziale jednego z sądów po zmianach dokonanych przez jego prezesa. Zarzutem rzecznika nie dotyczy charakteru wpisu, ale jego zamieszczenia na stronie internetowej, co ma wyczerpywać znamiona naruszenia art. 89 § 1 u.s.p. i § 4 zasad etyki zawodowej sędziów. Co charakterystyczne, działał na żądanie prezesa owego sądu.

Skoro rzecznik powołuje się na przepisy, spróbujmy je przeanalizować. Punktem zapalnym jest art. 89 § 1 u.s.p., który mówi, że wszystkie „żądania, wystąpienia i zażalenia w sprawach związanych z pełnionym urzędem sędzia może wnosić tylko w drodze służbowej. (...) nie może zwracać się do instytucji i osób postronnych ani podawać tych spraw do wiadomości publicznej". Bez wątpienia wpis na stronie internetowej jest podaniem „sprawy do wiadomości publicznej". Trzeba jednak uprzednio określić, co oznacza „sprawa związana z pełnionym urzędem". Pojęcie to powinno być interpretowane jako wyjątek od zasady wolności wypowiedzi, przysługującej każdemu obywatelowi (art. 10 ust. 1 EKPC). Ścisła zaś wykładnia nakazuje, aby „sprawa związana z pełnionym urzędem" dotyczyła bez wątpienia spraw związanych z czynnościami orzeczniczymi, a tylko wyjątkowo spraw związanych z administrowaniem sądami.

Ograniczenie wolności wypowiedzi musi uwzględniać dobra, którym ona służy. Musi być niezbędne i proporcjonalne do konieczności ochrony innych dóbr. Tak więc na drugiej szali wolności sędziowskiej wypowiedzi jest zagwarantowanie powagi i bezstronności władzy sądowniczej (art. 10 ust. 2 konwencji). Niezbędnym elementem tego dopuszczalnego ograniczenia jest konieczność dbania przez sędziów o dobro wymiaru sprawiedliwości (na co zwracają uwagę zasady etyki). Ograniczenie wolności wypowiedzi musi więc przejść trójstopniowy test legalności, celowości i niezbędności.

Teza nie do obrony

Trudno uznać za przekonujące stanowisko sędziego Ryszarda Sadlika (prezesa sądu, co w tym kontekście nie jest bez znaczenia), w tekście „Dyskrecja i powściągliwość dobrze służą wymiarowi sprawiedliwości" („Rz"publikacja internetowa z 8 grudnia 2018 r.). Dyskrecja oznaczająca tolerancję dla działań osłabiających sądownictwo nigdy nie będzie dobrze mu służyła. A wyprowadzenie wniosku, że „również orzecznictwo ETPCz wskazuje na konieczności przestrzegania przewidzianego w art. 89 § 1 u.s.p. zakazu ujawniania informacji o sprawach związanych z urzędem sędziego" jest nadmiernym uproszczeniem.

W cytowanej przez prezesa Sadlika sprawie Lavents v. Latvia problem wypowiedzi sędziego dla prasy pojawił się w tle zarzutu z art. 5 i 6 konwencji i dotyczył konkretnej sprawy, co naruszyło prawo do rozpoznania sprawy przez niezależny i bezstronny sąd. Nie budzi wątpliwości, „że dyskrecja wymagana od organów sądowych rozpatrujących sprawę oznacza, że nie mogą wykorzystywać prasy nawet do odpowiedzi na prowokację", ale przecież żaden rozsądny sędzia nie wypowiada się o sprawach, które prowadzi. Ten zakres art. 89 § 1 u.s.p. jest oczywisty i nie to jest przedmiotem „żalów", jak zgryźliwie nazwał autor wystąpienia sędziów.

Warto podkreślić, że nadmierne korzystanie z art. 10 ust. 2 konwencji, tj. prawa do ograniczenia wolności wypowiedzi (np. na podstawie art. 89 § 1 u.s.p.) zostało przez ETPCz ocenione w kontekście znanego nam skądinąd efektu mrożącego. Trudno o lepsze zaprzeczenie tezie autora o konieczności dyscyplinowania sędziów przez art. 89 ust. 1 u.s.p. w zgodzie z konwencją.

Również cytowane przez prezesa Sadlika orzeczenie z 13 listopada 2008 r. (sprawa Kayasu przeciwko Turcji), w którym Trybunał zwracał uwagę na „korzystanie przez funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości z wolności wypowiedzi wstrzemięźliwie, zawsze gdy może wchodzić w grę autorytet i bezstronność władzy sądowej", odwołuje się do efektu mrożącego jako skutku ograniczania wolności słowa. Trzeba też przypomnieć, że pogląd Trybunału uzupełnia ważne stwierdzenie, że „aby społeczeństwo miało zaufanie do wymiaru sprawiedliwości, musi mieć zaufanie do zdolności prokuratorów i sędziów skutecznego przestrzegania zasad praworządności", a efekt mrożący może temu przeszkodzić.

Tak więc zapoznanie się z orzecznictwem ETPCz prowadzi do wniosku, że ograniczenie sędziom wolności wypowiedzi musi służyć obywatelom, a nie władzy. Istotny jest efekt mrożący, który może się pojawiać, gdy wolność słowa jest nadmiernie ograniczona. „Może to bowiem na przyszłość zniechęcać potencjalnych autorów krytycznych uwag, którzy będą się obawiać utraty stanowiska ze względu na korzystanie z wolności słowa", na co zwrócił uwagę sędzia Wojciech Hermeliński w artykule „O sędziowskiej wolności słowa", („Rz" z 3 czerwca 2017 r.).

Dlatego, obserwując obecną sytuację wymiaru sprawiedliwości, należy przedefiniować rozumienie art. 89 § 1 u.s.p. i stosować go w duchu konwencji. Z tego punktu widzenia jako niezrozumiałe, albo wręcz odwrotnie, całkiem zrozumiałe, jawi się postawienie zarzutów sędziemu Maciejewskiemu.

Postawienie takiego zarzutu jest tym efektem mrożącym, o którym mówi ETPCz i ostatecznie dopełnia powstały „układ zamknięty", idealny dla władzy pragnącej ukryć niedostatki, np. w zarządzaniu sądami.

Rzecznik dyscyplinarny, jak wynika ze sprawy sędziego Maciejewskiego, przypomina o konieczności zachowania drogi służbowej, z wyłączeniem upubliczniania negatywnych przykładów działań podejmowanych w sądownictwie.

Zachowanie drogi służbowej w niektórych sytuacjach jest jednak skazane na porażkę. W przypadku kwestionowania kompetencji, trafności decyzji czy zdrowego rozsądku osób zarządzających (np. prezesa jakiegokolwiek sądu) można jak najbardziej o tym opowiedzieć. Komu? Oczywiście prezesowi sądu. Za jego pośrednictwem można napisać też do ministra sprawiedliwości, który popiera tego prezesa. Ostatecznie można się zwrócić do Krajowej Rady Sądownictwa... Bez komentarza. Sytuacja przypomina więc rozmowy Ochódzkiego z Hochwanderem w „Misiu": „Można więc się skarżyć – czego tu nie rozumiesz"?

A ostatecznie, jeżeli ktoś zdecyduje się (nawet anonimizując okoliczności) opisać publicznie aberracyjny przypadek, to czuwa nad wszystkim rzecznik dyscyplinarny, gotów na wniosek choćby prezesa sądu, podjąć działania, by nieroztropny przykład nie zachęcił innych do krytyki.

Naszą najlepszą sędziowską bronią jest jawność. Instytucje publiczne, które nakazują czy wymuszają na swoich funkcjonariuszach przysięgę milczenia za wszelką cenę, skazane są w ostateczności na gniew ludzi, którym mają służyć. Nic tak bowiem nie boli jak nadużywanie zaufania, a tym zaufaniem obdarzają nas obywatele.

Nie damy się zastraszyć

Najlepszą bronią uczciwych sędziów jest ujawnianie braku kompetencji, tego odradzającego się „wicie, rozumicie", ujawnianie niejasnych sytuacji na styku służbowym i osobistym, propozycji awansowego wynagradzania osób posłusznych. Tylko w ten sposób, poza orzecznictwem, możemy zapracować na autorytet. To jest właśnie dobro wymiaru sprawiedliwości, o którym mówi zbiór zasad etyki.

Sędzia Maciejewski stanął na drodze, więc może poniesie konsekwencje z paragrafu o godzeniu w dobro sądu i dobro wymiaru sprawiedliwości (sic!), podczas gdy to jego działanie i strona, na której opublikował swój wpis, właśnie służy tym wartościom. Diabelska to sprawa, pamiętając, kto był autorem i kto popierał kampanię billboardową wymierzoną przeciwko sędziom i kto powołał rzecznika dyscyplinarnego i jego zastępców.

Jest taki obrazek Andrzeja Mleczki, na którym dwaj funkcjonariusze zastanawiają się, czy piszącego na murze aresztować za obrazę władzy czy za ujawnienie tajemnicy państwowej. Podejrzewam, że rzecznik znalazłby rozwiązanie – odpowiedzialność za godzenie w dobro wymiaru sprawiedliwości.

Ażeby ten tekst, który nie miał być tylko o prawie, ale o ludziach i ich postawach, nie zakończył się trywialnie, odwołam się do artykułu Wojciecha Hermelińskiego, którego nadtytuł brzmiał: „Pozbawieni krytycyzmu sędziowie nie leżą ani w interesie państwa, ani społeczeństwa".

Wszystkim, którym na sercu leży interes społeczeństwa i właśnie dobro wymiaru sprawiedliwości, przekazuję: nie damy się zastraszyć. Będziemy spokojnie i rzeczowo ujawniać to, co prowadzi do katastrofy sądownictwa, do obniżania standardów – także publicznie, bo tego się od nas oczekuje.

A więc wszyscy murem za Rafałem!

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Krakowie

Zawody prawnicze
Korneluk uchyla polecenie Święczkowskiego ws. owoców zatrutego drzewa
Zdrowie
Mec. Daniłowicz: Zły stan zdrowia myśliwych nie jest przyczyną wypadków na polowaniach
Nieruchomości
Odszkodowanie dla Agnes Trawny za ziemię na Mazurach. Będzie apelacja
Sądy i trybunały
Wymiana prezesów sądów na Śląsku i w Zagłębiu. Nie wszędzie Bodnar dostał zgodę
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego