Marek Isański: Dlaczego Kopernik nie znał Kanta? O powszechnym rażącym naruszaniu zasad logiki

Wykazanie, że nigdy się nie spotkali wydaje się banalnie proste. Immanuel Kant urodził się w 1724 roku w Królewcu, w którym zmarł w 1804, nigdy z niego nie wyjeżdżając. A Mikołaj Kopernik urodził się w 1473 roku w Krakowie. Bywał w różnych miastach i krajach, ale Królewca nie odwiedził, a zmarł w 1543 roku.

Aktualizacja: 20.07.2021 18:52 Publikacja: 20.07.2021 18:35

Pomnik Mikołaja Kopernka

Pomnik Mikołaja Kopernka

Foto: PAP/ Tytus Żmijewski

Nie spotkali się więc przede wszystkim dlatego, że Kant urodził 181 lat po śmierci Kopernika. Bo spotkanie to jedność przede wszystkim czasu i miejsca. Jednak często w orzecznictwie sądownictwie, zwłaszcza administracyjnym preferowane jest uzasadnianie pomijające to co najważniejsze, a koncentrujące się na sprawach drugorzędnych, wtórnych. Np. takie, że nie spotkali się dlatego, że Kopernik nigdy nie był w Królewcu, a Kant nigdy nie opuszczał Królewca.

Takie podejścia do uzasadnienia stanowisk, choć bywają prawdziwe,  są dalekie od zasad logiki. W sprawach bardziej złożonych/skomplikowanych argumentacja, za pomocą nieistotnych w danej sprawie argumentów (w tym przykładzie: jak bardzo byli mobilni?), najczęściej prowadzi na manowce. To stwierdzenie zgonu z powodu zatrzymania akcji serca u osoby z odrąbaną głową. Zatrzymanie akcji serca jest oczywiście zgodne z prawdą, ale jest skutkiem morderstwa, a nie przyczyną zgonu. W akcie zgonu należy napisać odrąbanie głowy jako przyczynę zgonu. Żadnemu lekarzowi nie przyjdzie do głowy w takiej sytuacji pomysł z wpisywaniem zatrzymania akcji serca, jako przyczynie zgonu. Nie lekceważą oni żelaznych zasad logiki, a zwłaszcza teorii zbiorów. To fundament logicznego wywodu. Trzeba wiedzieć co jest częścią czego, a co z czym jest rozłączne/rozdzielne. Wydaje się oczywiste, że sędziowie powinni stosować podobne zasady.

Czytaj też:

Marek Isański: O skutecznym naprawianiu błędów władzy ustawodawczej i sądowniczej

Konsekwencje oglądu sprawy pozbawionego wzięcia pod uwagę tego co istotne są zwykle dla obywateli bardzo dotkliwe, szczególnie w sprawach podatkowych. Ostatnio WSA w Warszawie w sprawie III SA/Wa 1857/20 - Wyrok WSA w Warszawie z 2021-03-09 (nsa.gov.pl) stwierdził, że wydanie decyzji po upływie terminu przedawnienia to zwykłe, a nie  rażące naruszenie prawa. Co oznacza przyzwolenie sądu na naruszenie majątku obywatela poprzez egzekucję należności z decyzji określającej zobowiązanie podatkowe, którego nie ma (!) Dzięki takiemu wyrokowi skarżący obywatel i wielu innych nie może odzyskać niesłusznie zapłaconego podatku. Państwo się bezpodstawnie wzbogaciło kosztem obywatela. Nie wydaje się aby był to stan akceptowalny w nawet mało praworządnym kraju.

Choć wydaje się, że takiego poglądu jak w w/w wyroku nie sposób uzasadnić, to jednak sąd nie miał z tym trudności. Bowiem w orzeczeniu nie zajęto się tym co jest w sprawie istotne, ale tym co wtórne, a tak naprawdę nie mające znaczenia. Szeroko rozpisano się o tym, że różne było kiedyś podejście do tego komu należy doręczyć zawiadomienie o wszczęciu postępowania karnego skarbowego. Czy należy je doręczyć podatnikowi czy też jego pełnomocnikowi. Bowiem zgodnie z przepisami zawiadomienie zawiesza bieg przedawnienia zobowiązania. Ale, aby wywoływało efekt w postaci zawieszenia biegu terminu przedawnienia, musi być ono poprawnie doręczone. I skoro różne były poglądy na to komu należy doręczyć owe zawiadomienie, to nie można mówić o rażącym naruszeniu prawa, gdy okazało się, że doręczono je niewłaściwej osobie. Bo skoro były wątpliwości, to sprawa nie była oczywista, czyli błąd nie jest rażący.

Te prawdziwe i smutne spostrzeżenia sądu potwierdzają przede wszystkim jak wiele wydano i zaakceptowano przez sądy niezgodnych z prawem decyzji, bo wydanych po upływie terminu przedawnienia. Jednak nie dotyczą one istoty sprawy : czy decyzja wydana po upływie terminu przedawnienia rażąco narusza prawo. Przedstawione zaś przez sąd argumenty miałyby znaczenie gdyby przedmiotem postępowania była ocena skutków doręczenia zawiadomienia o zawieszeniu postępowania wskutek wszczęcia postępowania karnego bezpośrednio podatnikowi, który miał ustanowionego pełnomocnika. Ale sąd zajmował się zupełnie innym problemem. A mianowicie: czy wydanie decyzji określającej zobowiązanie, którego nie ma bo wygasło z mocy prawa, stanowi rażące naruszenie prawa. Dla jego rozstrzygnięcia zasadnicze znaczenie ma przepis mówiący o wygaśnięciu zobowiązania z mocy prawa wskutek przedawnienia – art. 59 Ordynacji podatkowej. Ten przepis jest jasny i jeśli doszło do wygaśnięcia zobowiązania to wydanie decyzji jest bezprzedmiotowe. Skoro więc zobowiązanie uległo, z dowolnych powodów przedawnieniu, to tego zobowiązania już nie ma. Nie ma więc czego określać w decyzji. Wydanie decyzji bez istniejącego zobowiązania musi być rażącym naruszeniem prawa. Bo trudno wyobrazić sobie bardziej  rażące/jaskrawe/oczywiste naruszenie prawa. Wszelka argumentacja odnosząca się do analizy przepisu o doręczeniu zawiadomienia o zawieszeniu biegu terminu przedawnienia jest obok istoty sprawy, nie na temat.

Przede wszystkim jednaj, wydanie decyzji określającej wygasłe zobowiązanie podatkowe obrazuje konieczność nowego - a tak naprawdę starego niesłusznie przed laty odrzuconego - podejścia przez sądy do tego kiedy mamy do czynienia z rażącym naruszeniem prawa. Najwyższy czas zweryfikować powszechnie obowiązujący od ponad 10 lat pogląd łamiący prawa obywateli, powodujący, że  to przepis martwy. Bo każde nałożenie przez państwo na obywatela podatku, którego nie ma narusza konstytucyjnie chronione prawo własności. A Konstytucja to fundamenty państwa prawa i wydaje się oczywiste, że naruszenie zasad konstytucyjnych winno być traktowane jako rażące naruszenie prawa. 

Bo jeśli nie jest rażącym naruszeniem prawa nałożenie nieistniejącego podatku (naruszenie konstytucyjnie chronionego prawa własności), to co w takim razie według sądu administracyjnego nim jest? Czyżby rzeczywiście był to przepis martwy?

Nie spotkali się więc przede wszystkim dlatego, że Kant urodził 181 lat po śmierci Kopernika. Bo spotkanie to jedność przede wszystkim czasu i miejsca. Jednak często w orzecznictwie sądownictwie, zwłaszcza administracyjnym preferowane jest uzasadnianie pomijające to co najważniejsze, a koncentrujące się na sprawach drugorzędnych, wtórnych. Np. takie, że nie spotkali się dlatego, że Kopernik nigdy nie był w Królewcu, a Kant nigdy nie opuszczał Królewca.

Takie podejścia do uzasadnienia stanowisk, choć bywają prawdziwe,  są dalekie od zasad logiki. W sprawach bardziej złożonych/skomplikowanych argumentacja, za pomocą nieistotnych w danej sprawie argumentów (w tym przykładzie: jak bardzo byli mobilni?), najczęściej prowadzi na manowce. To stwierdzenie zgonu z powodu zatrzymania akcji serca u osoby z odrąbaną głową. Zatrzymanie akcji serca jest oczywiście zgodne z prawdą, ale jest skutkiem morderstwa, a nie przyczyną zgonu. W akcie zgonu należy napisać odrąbanie głowy jako przyczynę zgonu. Żadnemu lekarzowi nie przyjdzie do głowy w takiej sytuacji pomysł z wpisywaniem zatrzymania akcji serca, jako przyczynie zgonu. Nie lekceważą oni żelaznych zasad logiki, a zwłaszcza teorii zbiorów. To fundament logicznego wywodu. Trzeba wiedzieć co jest częścią czego, a co z czym jest rozłączne/rozdzielne. Wydaje się oczywiste, że sędziowie powinni stosować podobne zasady.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona