Władzy, która w sposób bezprecedensowy próbowała i pewnie próbować będzie zaorać stuletni dorobek i tradycję Sądu Najwyższego, która narusza trójpodział władzy w państwie, łamie konstytucję, szkaluje sędziów, podważa zaufanie obywateli do sądów, niszczy autorytet sądów i ostatnie skrawki ich niezależności, która zneutralizowała konstytucyjną ochronę praw i wolności obywatelskich, która do lamusa historii przeniosła takie pojęcia, jak: dialog, współpraca, dobro wspólne, tryb legislacyjny, konsultacje społeczne. Doprawdy, nie sposób w polemicznym artykule wymienić wszystkich niegodziwości. A każda potrzebuje zaplecza, czyli bezimiennej rzeszy wykonawców politycznych wizji i dążeń. Co w tej grupie robią sędziowie – strażnicy konstytucji?
Argumentu, że przecież to nie ja imiennie czynię zło, może użyć tylko człowiek, który nie rozumie roli sędziego w demokratycznym państwie prawa. Argumentacja taka była już wielokrotnie stosowana, ale nigdy nie przekonała ludzi myślących.
Sprowadzanie się do roli niemającego na nic wpływu instrumentu nie jest godne sędziego, a w czasach totalnego ataku władzy wykonawczej na sądowniczą – również reprezentanta tej ostatniej. Nie można jednocześnie legitymizować ataku i wypowiadać się w imieniu atakowanych. Nie zauważa delegat Przygucki, że stał się sędzią tytularnym, oderwanym od swych sędziowskich powinności – obiektywizmu, bezstronności i niezależności, bez względu na miejsce swej służby. Stwierdza, że sędzia jest niezawisły tylko podczas orzekania, kiedy konstytucja mówi wprost: „podczas sprawowania urzędu".
Z założenia delegacja MS miała się nie łączyć ze zmianą statusu sędziego. Jeśli się więc głosi powyższe, to trzeba przewidzieć w prawie, że na czas delegacji sędzia zrzeka się urzędu albo przynajmniej zawiesza się jego status. Nad tym jednak delegaci z MS pracować nie chcą.
Podejmując próbę rozważań o prostym „za" lub „przeciw" delegacjom, delegat Przygucki nie dostrzega skali problemu, sięgającego ustrojowych zasad funkcjonowania państwa. Poprzez odwoływanie się do argumentu, że czas pokaże, kto ma rację, zwalnia się nie tylko z obowiązków sędziego, ale i prawnika. Jak sędzia może się odwoływać w swej argumentacji do „Boga i historii", a nie do konstytucji!