Baron paliwowy obciąża byłego prezesa sądów z Podkarpacia

Były prezes sądów z Podkarpacia z zarzutami korupcji. Obciążył go baron paliwowy, który wcześniej wsypał polityka PSL i prokuratorów.

Aktualizacja: 12.10.2020 11:36 Publikacja: 11.10.2020 19:17

Baron paliwowy obciąża byłego prezesa sądów z Podkarpacia

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Edward L. miał przyjąć korzyści warte 30 tys. zł, w tym – oprócz pieniędzy – wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie dla córki, alkohol i sponsoring sędziowskich spotkań integracyjnych – twierdzi Śląski Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach.

L. to wieloletni sędzia i były prezes podkarpackich sądów, obecnie sędzia Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie w stanie spoczynku. Teraz usłyszał zarzuty – dowiedziała się „Rz".

Wniosek o uchylenie L. immunitetu wpłynął do Sądu Dyscyplinarnego w lipcu 2019 r., jednak prawomocna decyzja w tym zakresie zapadła dopiero w tym roku, co pozwoliło 1 października postawić sędziemu zarzuty. Według naszej wiedzy na pierwsze wezwanie do prokuratury L. się nie stawił (z przyczyn zdrowotnych – był w szpitalu), na kolejne przybył z adwokatem.

„Podejrzany nie przyznał się do zarzucanych mu przestępstw i odmówił składania wyjaśnień" – odpowiada nam prokuratura. Łapówki, o które jest podejrzany L., mają związek z pełnieniem funkcji publicznej, co jest zagrożone karą do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Edwarda L. miał sponsorować w latach 2003–2009 biznesmen Marian D., baron paliwowy z Leżajska. Czym sędzia miał się mu odwzajemniać? Prokuratura zasłoniła się tajemnicą.

Marian D., który obciążył sędziego, to kluczowa postać w podkarpackiej aferze korupcyjnej. Łapówkami chciał on kupować sobie „przychylność" w prowadzeniu interesów, zyskał też „szerokie znajomości w środowisku polityków, sędziów, prokuratorów i funkcjonariuszy służb specjalnych" – twierdzi prokuratura. W zamian liczył na załatwienie różnych spraw: np. posady sędziego dla córki, pomyślnego wyroku w sprawie podatkowej, kontraktów paliwowych. Za pieniądze D. chciał „przepchnąć" w stolicy ok. 20 spraw.

Za pośrednictwo w ich załatwieniu Marian D. miał dawać gotówkę, sztabki złota, drogie trunki i nie brać opłat za roboty budowlane. Jedną sztabkę agenci CBA znaleźli w 2014 r. w mieszkaniu księdza Roberta M., proboszcza katedry polowej.

Rekordową korzyść – blisko milion złotych – biznesmen miał wręczyć Janowi B., szefowi klubu parlamentarnego ludowców (polityk od 2015 r. ma zarzuty).

Biznesmen pogrążył też dwoje wysoko postawionych prokuratorów: Zbigniewa N. i byłą prokurator apelacyjną w Rzeszowie Annę H., która kilka dni temu została skazana na 3,5 roku więzienia przez Sąd Okręgowy w Tarnowie. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro uznał, że wyrok jest za łagodny, i zapowiedział kasację. Sąd obniżył Annie H. karę, bo ocenił, że 60 tys. zł, jakie przyjęła od Mariana D., było pożyczką na budowę domu, a nie łapówką.

Zeznania biznesmena przyczyniły się też do skazania byłego szefa Delegatury UOP w Rzeszowie Janusza W.

Rozliczanie podkarpackiej ośmiornicy zaczęło się od śledztwa CBA i podsłuchów. Biznesmen zaczął sypać, bo mimo szczodrego opłacania nie wszystko toczyło się tak, jak chciał – np. nie uniknął zapłaty 2 mln zł podatku od obrotu paliwami. Pogrążył kilkadziesiąt osób. Sam też został skazany – w 2017 r. na cztery lata więzienia i grzywnę (poddał się karze).

Sędzia Edward L. to znana w regionie postać świata prawniczego. W przeszłości prezes Sądu Rejonowego w Sandomierzu, od 2001 r. przez sześć lat prezes Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu, następnie sędzia Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie.

W swojej karierze miał epizod w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie ponad dekadę temu był wicedyrektorem Departamentu Wykonania Orzeczeń i Probacji. Niewiele brakowało, by w 2009 r. został wiceministrem sprawiedliwości – chciał go na swojego zastępcę ówczesny szef resortu, minister Andrzej Czuma. Ale nominacja Edwarda L. została wstrzymana przez anonim wysłany do ministra, którego autor przypomniał, że sędzia L. w 2002 r. był jednym z uczestników imprezy w Hamerni koło Lubaczowa, podczas której w stawie utopił się jeden z sędziów. O sprawie było głośno, także dlatego, że obiekt, w którym spotkali się prominentni sędziowie, należał do rodziny oskarżonego mężczyzny. Chociaż utonięcie uznano za nieszczęśliwy wypadek, z którym sędzia L. nie miał żadnego związku, to przypomnienie wydarzenia z przeszłości utrąciło nominację L. na wiceministra.

Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii