Reklama

Sprawa sekstaśm: były agent na wolności

Wojciech J. nie przyznał się do zarzutów i zaprzecza, by wymyślił istnienie sekstaśmy z marszałkiem Sejmu. Nie został jednak aresztowany.

Aktualizacja: 15.07.2021 19:47 Publikacja: 15.07.2021 18:52

Zbigniew Ziobro już dwa latat temu twierdził, że sprawa rzekomych sekstaśm to tzw. fake news

Zbigniew Ziobro już dwa latat temu twierdził, że sprawa rzekomych sekstaśm to tzw. fake news

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju – warszawska prokuratura zastosowała wolnościowe środki zapobiegawcze po postawieniu zarzutów Wojciechowi J., byłemu agentowi CBA. Podejrzany jest m.in. o składanie fałszywych zeznań na temat zdobycia sekstaśmy oraz kradzieży jej z sejfu w siedzibie CBA. A także o ujawnienie tajemnicy państwowej w wywiadzie dla mediów i podczas posiedzenia sejmowego zespołu stworzonego przez Platformę Obywatelską.

– Wojciech J. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale składał i składa wyjaśnienia – mówi „Rzeczpospolitej" Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Śledztwo wykazało, że J. nigdy taśmy nie posiadał – według prokuratury były funkcjonariusz CBA konfabulował, ponieważ chciał zdyskredytować Marka Kuchcińskiego, ówczesnego marszałka Sejmu. Śledczy uważają, że afera miała wpłynąć na zmianę władzy w kraju i awans J. w służbach. Było to bowiem kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r.

Kopie taśm są na Ukrainie?

Najprawdopodobniej nigdy nie poznamy dowodów, które pozwoliły prokuraturze postawić taką tezę – większość materiału w śledztwie jest bowiem niejawna, co oznacza, że również proces będzie utajniony.

Prokuratura nie wyklucza, że wystąpi o zbadanie podejrzanego pod kątem poczytalności. Decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.

Reklama
Reklama

Obrońca byłego agenta, mec. Beata Bosak-Kruczek mówi „Rzeczpospolitej", że teza śledczych o tym, że J. „zmyślił" sekstaśmę jest absurdalna, a o wiarygodności J. świadczy m.in. „cały ciąg logiczny pism i dokumentów jakie składał od stycznia do maja 2018 r. do szefa w CBA Ernesta Bejdy, a nawet do premiera Morawieckiego, informując o swoich ustaleniach dotyczących sekstaśm". – Po tym zaproponowano mu stanowisko agenta specjalnego w CBA. To brak logiki, bo jeśli mu nie dali wiary, to dlaczego proponowali mu awans – pyta adwokatka. I dodaje: – Mój klient opowiedział o sprawie mediom dopiero rok później, wiosną 2019 r. kiedy widział, że jest ona zamiatana pod dywan – zaznacza.

Wojciech J. został ściągnięty do CBA w 2016 r. po odejściu Pawła Wojtunika przez nowego szefa tej służby Ernesta Bejdę. J. publicznie potwierdził – na posiedzeniu zespołu śledczego PO ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa w 2019 r. – że widział nagranie pochodzące z agencji towarzyskiej na Podkarpaciu. Poza tym zapewniał, iż kilka osobowych źródeł informacji potwierdziło mu, że takich sekstaśm są tysiące i że nagrani na nich są m.in. funkcjonariusze publiczni oraz politycy – taśmy miały służyć do szantażu, a ich kopie wywieziono na Ukrainę w bezpieczne miejsce (agencje należały do związanych z polskimi służbami dwóch braci – Ukraińców).

O tym, że sekstaśmy istnieją, miał mówić – według relacji Wojciecha J. – ówczesny szef CBA.

Były agent twierdzi, że nagranie – sekstaśmę z politykiem PiS – dostał od „swojego źródła" i „pokazało mu je na laptopie".

Zielona koperta znika z sejfu

Nagranie – płytę DVD – Wojciech J. miał umieścić w sejfie, w tzw. bezpiecznej kopercie, ale „następnego dnia wszczęto wobec niego procedurę kontrolno-sprawdzającą i odsunięto go od tajnych materiałów". J. cztery miesiące pozostawał w dyspozycji szefa CBA, a kiedy wrócił, „zastał naruszone plomby od sejfu, a koperta i zielona teczka, w której przechowywał dane o swoich źródłach informacji, zniknęły". Zarówno CBA, jak i dziś prokuratura twierdzą, że J. kłamał – taśmy nigdy nie miał.

– Jeśli stawia się tak poważne zarzuty, trzeba położyć dowody na stół – mówi poseł Marek Biernacki, były koordynator służb specjalnych przy premierze.

Reklama
Reklama

A Tomasz Siemoniak, poseł KO, wskazuje: – Cała ta sprawa jest dziwna i opinia publiczna powinna poznać prawdę. Służby Mariusza Kamińskiego nie są wiarygodne, podobnie jak prokuratura, dlatego mam wątpliwości w tej sprawie.

Siemoniak dodaje, że komisja, która słuchała Wojciecha J. dwa lata temu, nie weryfikowała tego, co mówi, ale pozwoliła mu przedstawić swoją wersję zdarzeń. – J. był i jest osaczony przez machinę państwa – mówi Siemoniak.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Kraj
Warszawiacy zapłacą więcej za wywóz śmieci. „To zwykły powrót do starych stawek”
Kraj
Zielone światło dla polskiej elektrowni jądrowej i trzęsienie ziemi w PGE
Kraj
Od stycznia nie będzie można wynająć lokalu komunalnego? Jedyna nadzieja w radnych
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Kraj
Pierwszy kierowca ukarany za wjazd do Strefy Czystego Transportu. Warszawa zaostrzy przepisy od 2026 roku
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama