Z listów do redakcji - felieton Tomasza Pietrygi

Publikacja: 17.12.2016 05:00

Z listów do redakcji - felieton Tomasza Pietrygi

Foto: ROL

Przy okazji różnego rodzaju dyskusji o stanie wymiaru sprawiedliwości pada pytanie, kto jest winny niskiego zaufania do sędziów: oni sami, politycy, którzy lubują się w przeprowadzaniu nieprzemyślanych reform i bez pardonu atakują trzecią władzę, licząc na społeczny poklask, a może media, dziennikarze, którzy nie znając specyfiki działania sądownictwa, różnorakimi osądami i uogólnieniami niszczą jego wizerunek.

Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, jednej prawdy. Wydaje mi się jednak, że w sporej części na niskie zaufanie do swojego urzędu pracują sami sędziowie, wykazując się brakiem empatii dla tych, którzy do sądu przychodzą. Jakby byli pracownikami jakiegoś gminnego urzędu, a nie "nadzwyczajną kastą ludzi", w dobrym tego słowa znaczeniu.

Do napisania tego felietonu skłonił mnie list czytelnika, owszem, bulwersujący. Przyznaję jednak, że tego rodzaju sygnałów, że pokrzywdzony, zgłaszając się do sądu, ma dużą szansę stać się ofiarą, otrzymuję sporo.

Ta sprawa nie jest wyjątkiem. Otóż mieszkaniec pewnego miasta na Pomorzu został oszukany, robiąc zakupy w internecie. Chodziło o kwotę 45 zł. Zgłosił to na policję, sprawcę wykryto i sprawa dość szybko trafiła do sądu. Okazało się, że oszust mieszka na Lubelszczyźnie. Miasta dzieli 500 km.

Kiedy poszkodowany dostał wezwanie, aby obowiązkowo stawił się na rozprawę, poprosił sąd o przesłuchanie w trybie telekonferencji.

Argumenty wydawały się przekonujące: odległość i koszt osobistego udziału w rozprawie. Bilet w jedną stronę to ok. 100 zł, a niedogodne połączenie kolejowe między miastami determinuje jeszcze dwa noclegi w hotelu (300 zł). Są jeszcze koszty wyżywienia i straty związane z nieobecnością w pracy. Tę pokrzywdzony wykonuje na podstawie umowy o dzieło, nie ma więc urlopów.

W efekcie poszkodowany wyliczył, że cały wyjazd może go kosztować ok. 600 zł  (za niestawiennictwo na wcześniejszej rozprawie został już ukarany grzywną 200 zł, umorzoną).

Są nie uwzględnił wniosku o telekonferencję, poszkodowany musi jechać. Może też liczyć na zwrot części kosztów dojazdu na rozprawę – z pieniędzy podatników. Dla sądu nie mają one jednak widocznie znaczenia.

„Koszty mojej podróży są nieadekwatne do kwoty oszustwa. (...) zastanawiam się nad wycofaniem zarzutów. Nie wiem jednak, czy to możliwe" – pisze czytelnik.

Zapraszam do lektury najnowszej „Rzeczy o Prawie".

Przy okazji różnego rodzaju dyskusji o stanie wymiaru sprawiedliwości pada pytanie, kto jest winny niskiego zaufania do sędziów: oni sami, politycy, którzy lubują się w przeprowadzaniu nieprzemyślanych reform i bez pardonu atakują trzecią władzę, licząc na społeczny poklask, a może media, dziennikarze, którzy nie znając specyfiki działania sądownictwa, różnorakimi osądami i uogólnieniami niszczą jego wizerunek.

Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, jednej prawdy. Wydaje mi się jednak, że w sporej części na niskie zaufanie do swojego urzędu pracują sami sędziowie, wykazując się brakiem empatii dla tych, którzy do sądu przychodzą. Jakby byli pracownikami jakiegoś gminnego urzędu, a nie "nadzwyczajną kastą ludzi", w dobrym tego słowa znaczeniu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb