Zachowaniem paranoicznym jest promowanie przez władzę wykonawczą i sądowniczą mediacji jako najskuteczniejszej metody rozwiązywania sporów dla obywateli przy jednoczesnym negowaniu potrzeby skorzystania z tej metody. Efektem jest trwanie na z góry upatrzonych pozycjach bez możliwości jakiegokolwiek kompromisu. Czy na pewno o takie zakończenie sporu chodzi stronom i czy chcą, by tak zakończyła się reforma wymiaru sprawiedliwości?
Znane są różne sposoby rozwiązywania konfliktów. Jednym z nich jest negocjowanie rozbieżności, które powinno zmierzać do wypracowania szeroko rozumianego kompromisu. I takie działanie rekomendujemy władzy wykonawczej oraz sądowniczej, z powierzeniem roli mediatora adwokaturze, która spełni swój ustawowy obowiązek w zakresie kształtowania i stosowania prawa.
Postulujemy, aby prezydent Andrzej Duda powierzył adwokaturze mediację w celu ustalenia kompromisowego projektu ustawy o Sądzie Najwyższym oraz ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, zanim złoży do Sejmu własny projekt legislacyjny.
Nie możemy zapominać, że – co wynika z arytmetyki – tylko jedna partia polityczna jest zdolna do przeprowadzenia reformy wymiaru sprawiedliwości. Nie zrobi tego ani prezydent, ani partie opozycyjne czy – jakby chcieli niektórzy – „ulica i zagranica". Jest przecież zgoda, że reforma wymiaru sprawiedliwości jest niezbędna i potrzeba od zaraz. W tym kontekście za niefortunne uważamy stanowisko byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego, który stwierdził, że reforma ma być taka, aby wszystko pozostało po staremu. Wolne sądy to sądy apolityczne, a sędziowie nie powinni aspirować do miana bardów protestów bez względu na to, przez kogo są one organizowane.
Można nie akceptować zastanego stanu, ale do co najmniej kolejnych wyborów parlamentarnych główny wpływ na kształt reformy ma Prawo i Sprawiedliwości. Przy obecnym ukształtowaniu sceny politycznej rzeczą oczywistą jest, że propozycje opozycji nie mają realnego znaczenia.