Gra interesów - Beata Mik o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych

Gdyby suweren wiedział, co się święci, zażądałby faktów zamiast pustosłowia

Aktualizacja: 15.05.2017 20:51 Publikacja: 15.05.2017 18:24

Gra interesów - Beata Mik o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych

Foto: Adobe Stock

Niby poselski projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw (druk nr 1491 Sejmu VIII kadencji; dalej: projekt), ten z planem resetu Temidy, nie stanowi zbioru zintegrowanych propozycji zmian w ustroju sądownictwa i prokuratury według ściśle określonych założeń, ale jego motywy przeważnie nie zasługują na miano uzasadnienia aktu prawnego rangi ustawy regulującej ustrój i właściwość władz publicznych. Ot, i cała tajemnica wpuszczenia go na ścieżkę legislacyjną pod barwami grupy posłów większości sejmowej, nie zaś Rady Ministrów. Rządowi takich akcji inicjować raczej nie przystoi, zwłaszcza permanentnie. Co się natomiast tyczy inicjatyw parlamentarnych, w zasadzie wszystkie uważa się za dozwolone. Byleby miały przód, jakiś środek oraz tył w postaci przepisu z terminem wejścia aktu w życie. I posła (senatora) sprawozdawcę.

Formalna poprawność procesu prawotwórczego nie uświęci wszakże ubóstwa mentalnego danej inicjatywy. Zanim ktoś zdoła przekonać uprawniony podmiot, by uruchomił kontrolę konstytucyjną złych rozwiązań prawnych ex post, a następnie jeszcze Trybunał Konstytucyjny, by stwierdził, że uchybiają, w całości lub w części, ustawie zasadniczej, na odwrócenie ich destrukcyjnych skutków może być za późno. Nikt też nie zwróci ufnym wyborcom zmarnowanych szans na poprawę rzeczywistości ani publicznego grosza roztrwonionego w igrzyskach.

Wyborca by się nie zgodził

Zważywszy na poważnie rozumianą aksjologię art. 4 konstytucji, zapewnienia, jakoby forsowanych zmian i tym razem życzył sobie suweren, brzmią wręcz trywialnie. Łatwo dowieść, że gdyby tenże był świadom, co się naprawdę kroi, żądałby suchych argumentów, bez pseudologii, pustosłowia i afektów. Albo od razu zaleciłby posunięcia w swoim interesie, nie przebierając w środkach. Chociażby zaliczał się do najbardziej żarliwych orędowników barw, które ochraniają projekt.

Do rozwiązań, na które żaden wyborca by się nie zgodził, należą zapewne te niemające nic wspólnego z promowanym modelem sądownictwa pod nadzorem szefa resortu sprawiedliwości z prerogatywami prokuratora generalnego. Zawarto je głównie w przepisach nowelizujących wprost ustawę z 27 lipca 2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych (DzU z 2016 r., poz. 2062, z późn. zm.; dalej: u.s.p.). Niemal każde rozpanoszyłoby się jednak w systemie automatem przepisów równorzędnych aktów ustrojowych, z mocy których w sprawach nieuregulowanych do sędziów innych sądów stosuje się odpowiednio przepisy tej ustawy bądź ustawy z 23 listopada 2002 r. o Sądzie Najwyższym (DzU z 2016 r., poz. 1254, z późn. zm.; dalej: u.s.n.).

Co za skromność

Pierwsze dwa ekscesy pojawiają się w art. 64 § 1–1a i § 2 pkt 1–1a u.s.p. O jednym wrzało w mediach tuż po złożeniu projektu w Sejmie. Przypomnijmy: chodzi o rezygnację z wymogu legitymowania się przez kandydatów na stanowisko sędziego sądu apelacyjnego w osobach sędziów sądów powszechnych oraz wojskowych, a także prokuratorów, sześcioletnim stażem sędziowskim lub prokuratorskim, w tym trzyletnim na poziomie okręgu (bądź wyższym dla prokuratora). Proponuje się co najmniej dziesięcioletni okres pracy na stanowisku sędziego lub prokuratora dowolnego szczebla organizacyjnego. W stosunku zaś do adwokata, radcy prawnego, notariusza tudzież prezesa, wiceprezesa lub radcy Prokuratorii Generalnej liczący się w tym wyścigu próg stażowy z ośmiu lat podnosi się do lat dziesięciu. Aż się ciśnie na usta pytanie: dla kogóż z grona sędziów te konfitury? Odpowiedzieć trochę niezręcznie (nuż się kto obrazi lub zemści). Jedno wszak publicznie zrobić wypada. Mianowicie wyrazić zdumienie, że szczęśliwcowi nie marzy się dalsza kariera na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego, na które mógłby kandydować z takim samym stażem w rejonie już teraz, bez interwencji ustawodawczej, a ponadto bez konkurencji ze strony starszyzny w prokuratorii (zob. art. 22 § 1 pkt 6 u.s.n.). Co za rozczulająca skromność.

Konfitury i kokosy

Potem napotykamy dodane pkt 2a i 2b w § 1 art. 77 u.s.p. oraz dostosowany do nich art. 78 u.s.p. Na przekór temu, co ten czy ów głosi przed kamerami, resort Temidy wycenia kwalifikacje sędziowskie bodaj najwyżej w historii. Oto szykuje sędziom stanowiska urzędnicze w Kancelarii Prezydenta RP oraz w urzędzie obsługującym ministra właściwego do spraw zagranicznych, z wyjątkiem stołka dyrektora generalnego. Delegowałby ich tam, na czas określony bądź bezterminowo, minister sprawiedliwości na wniosek – odpowiednio – głowy państwa albo pierwszego dyplomaty. Każda z tych delegacji, tak jak dotychczasowe na terenie kraju, wiązałaby się z wypłatą delegowanemu, prócz wynagrodzenia zasadniczego i dodatku za wysługę lat, dodatku funkcyjnego w wysokości ustalonej w rozporządzeniu wydawanym na podstawie art. 91 § 8 u.s.p. (aktualnie tego typu dodatek dla sędziego delegowanego do MS wynosi od 0,2 do 1,1 podstawy ustalenia wynagrodzenia zasadniczego). Wybrańcom można by nadto przyznać, ze względu na charakter pracy oraz zakres wykonywanych zadań, dodatek specjalny nieprzekraczający 40 proc. wynagrodzenia zasadniczego i dodatku za wysługę lat, a orłom, w szczególnie uzasadnionych wypadkach, sięgający choćby wierzchołka Mont Blanc (zob. art. 78 § 5 i 6 u.s.p. w nowej redakcji). Co oczywiste, gdyby delegowanie sędziego nastąpiło do innej miejscowości niż miejsce służbowe sędziego, niebędącej miejscem jego stałego zamieszkania, w okresie delegowania, jako pracownikowi w podróży służbowej, przysługiwałby mu pełen wachlarz należności rekompensujących niedogodności zsyłki. Począwszy od prawa do nieodpłatnego zakwaterowania (realizowanego zgodnie z fakturą za wynajem lokalu bądź w postaci ryczałtu do 78 proc. podstawy wynagrodzenia zasadniczego), skończywszy na zwrocie kosztów poniesionych z racji używania prywatnego pojazdu do celów służbowych (zob. art. 77 § 6 u.s.p. w brzmieniu dzisiejszym). To już nie konfitury, to kokosy! Szkoda tylko, że uzasadnienie projektu nie konkretyzuje obowiązków delegacji do prezydenckiego pałacu lub kuluarów dyplomatycznych, ani co by się wtedy działo z ich niezależnością.

Prawnoustrojowi ortodoksi, których kłuje w oczy przewidziana w art. 98 § 6 u.s.p. możliwość powołania czynnego sędziego na urząd podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości (i to za najwyższe ekstrapieniądze wśród tamże delegowanych, nawet gdy w zawodzie nie wyszedł z rejonu), muszą zacisnąć zęby. Nikt nie zamierza odebrać sędziom tej synekury. Ani – zauważmy – uszczęśliwiać nią czy też zaszczytami w nowo anektowanych zakątkach władzy wykonawczej klasy prawników od jakiegoś czasu uparcie spychanej do drugiej ligi, czyli prokuratorów.

Niekorzystna dla środowiska prokuratorskiego tendencja daje o sobie znać również w niuansach funkcji wizytatora. Przespało ono moment, w którym zdolność do wykonywania owej funkcji w sądzie bądź ojczystym resorcie zyskali sędziowie w stanie spoczynku. Rozwiązanie to wodzi na pokuszenie od 31 sierpnia 2007 r., kiedy stosownej zmianie uległ art. 105 u.s.p. (DzU nr 136, poz. 959). Wygrywa z mniej wygodną dla „spoczynkowców" obu profesji rolą doradcy – uwaga – prokuratora generalnego lub krajowego, którą dopuszcza art. 38 ustawy z 28 stycznia 2016 r. – Prawo o prokuraturze (DzU z 2016 r., poz. 177, z późn. zm; dalej: u.p.p.). Projekt czyni z wizytatorskiej posady kąsek jeszcze bardziej łakomy, jeśli sobie uprzytomnimy, że propozycja dotycząca art. 105 § 1 u.s.p. chwyta znowelizowany § 5 w art. 78 u.s.p., dzięki czemu sędzia w stanie spoczynku, obejmując tę posadę w Ministerstwie Sprawiedliwości, mógłby się spodziewać – niezależnie od przysługującego mu uposażenia oraz dodatku funkcyjnego wizytatora – wzmiankowanego, wcale pokaźnego dodatku specjalnego.

Ślady prowadzą do Kadr

Zachowując w polu widzenia wszystkie dobrodziejstwa oferowane sędziom, trudno się oprzeć wrażeniu, że jest to cena, jaką faktyczny projektodawca, przeto kierownictwo resortu sprawiedliwości, pragnie zapłacić niektórym w zamian za morze restrykcji wobec innych.

Przecież projekt sam się nie napisał. Media donoszą, że stworzyli go resortowi eksperci. Kto zatem? Przypuszczalnie nie szef ani jego zastępca o statusie sędziego. Nie podołaliby. Za dużo detali. Wszelkie ślady wiodą do komórek trzymających w garści zawody prawnicze, z Departamentem Kadr i Organizacji Sądów Powszechnych i Wojskowych na czele, gdzie najczęściej trafiają delegowani sędziowie. No, nie można zarazem wykluczyć dorywczego udziału specjalistów od prokuratury.

Tym ostatnim w analogicznym zakresie, niszowym w relacji do głównych celów, projekt zawdzięcza dwa ruchy. Pierwszy to rozpaczliwa próba delegitymizacji zbioru zasad etyki zawodowej prokuratorów uchwalonego w 2012 r. przez byłą Krajową Radę Prokuratury (dalej: KRP). Eksperci uzupełniają art. 43 u.p.p. o § 6, który zezwalałby na narzucenie prokuratorom konkurencyjnej deontologii uchwałą Krajowej Rady Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym. Czyżby padli ofiarą zaćmy? W panujących realiach ustrojowych nie istnieje organ powołany do udzielania tej grupie zawodowej generalnych instrukcji odnośnie do tego, jakie zachowanie w służbie lub poza służbą z etycznego punktu widzenia jest godne akceptacji, a jakie nie do przyjęcia. Taki instruktaż bezspornie nie może być treścią instrumentów dostępnych dla prokuratora przełożonego, nie wyłączając wytycznych, zarządzeń czy poleceń służbowych prokuratora generalnego. Następczyni KRP nie ma tytułu do pouczania kolegów w żadnym przedmiocie. Jej podstawowe, wykonalne ludzką ręką zadania wyczerpują się w wyrażaniu opinii w sprawach podejmowanych z własnej inicjatywy lub przedstawianych przez prokuratora generalnego oraz ustalaniu i wskazywaniu wymaganej liczby członków sądów dyscyplinarnych (art. 43 § 2–5 u.p.p.). Reszta sprowadza się do wysuwania kandydatur na pewne stanowiska nieprokuratorskie oraz uczestnictwa w działalności Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Zgoda, ma jednocześnie stać na straży niezależności prokuratorów (art. 43 § 1 u.p.p.). Tyle że do dziś nie unormowano sposobu realizacji tej czynności. Niech więc sobie stoi i nie zabiera się do rzeczy, do których się nie nadaje. Szczególnie w obecnym składzie, z rozdania prokuratora generalnego na podstawie art. 58 § 1 ustawy z 28 stycznia 2016 r. – Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo o prokuraturze (DzU z 2016 r., poz. 178, z późn. zm.; dalej: p.w.u.p.p.).

A prokuratorom figa

Drugi ruch odczuwamy w dodawanym art. 64a p.w.u.p.p. Jego misją jest konwalidacja braku przepisu przejściowego umożliwiającego stosowanie nowych reguł przedawnienia karalności deliktów dyscyplinarnych do prokuratorskich czynów sprzed 4 marca 2016 r. (zob. B. Mik, „Nierówni w przedawnieniu i nie tylko", „Rz" z 26 października 2016 r.). Niestety, pierwotna fuszerka okazuje się nieusuwalna. Projektowana regulacja łapałaby jedynie te czyny, które przed datą jej wejścia w życie nie uległy przedawnieniu w myśl przepisów obowiązujących poprzednio. Innymi słowy, w niszy rozpoczynanej datą 4 marca 2016 r., finalizowanej dniem poprzedzającym datę animacji art. 64a p.w.u.p.p., nadal królowałaby zasada intertemporalna kreowana przez art. 4 § 1 k.k. w zw. z art. 171 pkt 1 u.p.p., skutkiem czego do przewinień popełnionych wcześniej miałyby zastosowanie współczesne im, łagodniejsze przepisy o przedawnieniu dyscyplinarnym.

Co ciekawe, nowelizacja unormowania prokuratury odbywa się non profit. Projektodawca niczym tu nikogo nie kusi. Wierzyć się nie chce, ale nie uznał za konieczne nawet rewidować zasad kompensacji prokuratorom Prokuratury Krajowej stale mieszkającym daleko od Warszawy wszystkich niedogodności, jakie wynikają z awansu do jednostki z siedzibą w tym mieście. Tymczasem nietknięty art. 121 § 3 u.p.p. gwarantuje tym z nich, którzy uzyskali zgodę na taką peregrynację, zaledwie zwrot kosztów przejazdu z miejsca zamieszkania do Krajówki, ustalonych na zasadach obowiązujących przy ustalaniu należności przysługujących pracownikom z tytułu podróży służbowej na obszarze kraju. W efekcie nie wiadomo, czym kierował się autor odpowiedzi na interpelację poselską nr 9127 do ministra sprawiedliwości, informując o przyznaniu w styczniu 2017 r. 29 prokuratorom Prokuratury Krajowej ryczałtu mieszkaniowego w wysokości 67,18 proc. kwoty bazowej będącej podstawą wynagrodzenia zasadniczego, w dodatku z odesłaniem interpelującego do art. 109 § 1 pkt 1 lit. b u.p.p. (obydwa pisma do znalezienia na stronach: www.sejm.gov.pl).

Wszelako po myśli art. 109 § 4 u.p.p. przywołany przepis może mieć zastosowanie wyłącznie do prokuratora Prokuratury Krajowej na delegacji w innej miejscowości niż miejscowość będąca siedzibą jednostki organizacyjnej prokuratury, w której prokurator pełni służbę, niebędącej miejscem jego stałego zamieszkania, toteż – hipotetycznie – do któregoś z kolegów autorki awansowanego na stanowisko w stołecznej centrali, osiadłego w Wielkopolsce, delegowanego w jakimś celu na Śląsk. Interpretację tę potwierdza art. 112 z upoważnieniem do wydania rozporządzenia normującego tryb delegowania prokuratorów oraz tryb i sposób realizacji przysługujących im wówczas świadczeń. Nie ma tu ani słowa o prokuratorach Prokuratury Krajowej, których stałe miejsce zamieszkania znajduje się w miejscowości niebędącej siedzibą centrali i którym z tej przyczyny miałoby się należeć więcej, niż przewiduje art. 121 § 3 u.p.p.

A wydawało się, że powyższa informacja doczeka się „podkładki" wzorem przerabianych obecnie prawem kaduka zasad etycznych.

Autorka jest prokuratorem Prokuratury Generalnej w stanie spoczynku

Niby poselski projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw (druk nr 1491 Sejmu VIII kadencji; dalej: projekt), ten z planem resetu Temidy, nie stanowi zbioru zintegrowanych propozycji zmian w ustroju sądownictwa i prokuratury według ściśle określonych założeń, ale jego motywy przeważnie nie zasługują na miano uzasadnienia aktu prawnego rangi ustawy regulującej ustrój i właściwość władz publicznych. Ot, i cała tajemnica wpuszczenia go na ścieżkę legislacyjną pod barwami grupy posłów większości sejmowej, nie zaś Rady Ministrów. Rządowi takich akcji inicjować raczej nie przystoi, zwłaszcza permanentnie. Co się natomiast tyczy inicjatyw parlamentarnych, w zasadzie wszystkie uważa się za dozwolone. Byleby miały przód, jakiś środek oraz tył w postaci przepisu z terminem wejścia aktu w życie. I posła (senatora) sprawozdawcę.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie