Sędzia Tomasz Krawczyk: wnioski dot. KRS w Trybunale są klasyczną ustawką

Wnioski dotyczące KRS skierowane do Trybunału Konstytucyjnego są klasyczną ustawką, która ma zalegalizować obecną Radę.

Aktualizacja: 24.03.2019 12:59 Publikacja: 24.03.2019 10:00

Sędzia Tomasz Krawczyk: wnioski dot. KRS w Trybunale są klasyczną ustawką

Foto: Fotorzepa / Jerzy Dudek

Na 14 marca 2019 r. prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska wyznaczyła ogłoszenie wyroku w sprawie o sygn. K 12/18, a zatem z wniosku Krajowej Rady Sądownictwa (czy raczej „neoKRS") o rozstrzygnięcie konstytucyjności jej działania oraz dopuszczalności odwołań od jej decyzji do Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ten pośpiech łączony był z terminem rozpoznania przez Trybunał Sprawiedliwości UE pewnych pytań prejudycjalnych. 14 marca zaś TK zdecydował o odroczeniu rozprawy do 25 marca.

Czytaj także: Bodnar do Trybunału: umorzyć sprawę nowej KRS

Odwołanie rozprawy, zaplanowanej pierwotnie na 3 stycznia 2019 r., dostarczyło spekulacji, jakie były motywy tej decyzji. Istniała hipoteza, że obawa o możliwość uznania werdyktu Trybunału za przyczynek do polexitu. Mnie przekonywała teoria, że ujawniła się inna kontrowersja, która zmusiła prezes TK do zdjęcia sprawy z wokandy. Przewidywałem jakąś rozbieżność, niezwiązaną bynajmniej z główną materią zagadnienia, np. odnoszącą się do wyraźnej sprzeczności zakresu wniosku KRS z istotą konstytucyjnych zadań i uprawnień Rady, wynikających z treści art. 186 ust. 1 i 2 Konstytucji RP. Pisałem o tym na łamach „Rzeczpospolitej" („Certyfikat z wadą prawną").

Przypomnę tylko, że wniosek KRS wykraczał w mojej ocenie poza jej ustrojową kompetencję do inicjowania kontroli konstytucyjnej aktów normatywnych w zakresie, w jakim dotyczą one „niezależności sądów i niezawisłości sędziów", a przy tym zmierzał do ograniczenia kompetencji sądów względem władzy ustawodawczej i wykonawczej. Tym samym pozostawał w dysonansie do konstytucyjnej roli Rady.

I wszystko jasne

Wydaje się, że rozwiązałem zagadkę znikającej wokandy trybunalskiej. Otóż 15 lutego do Trybunału Konstytucyjnego wpłynął wniosek grupy senatorów PiS, odnoszący się do tej samej materii co wcześniejszy wniosek Rady. Sprawa o sygn. K 2/19 natychmiast została połączona z zainicjowaną wcześniej przez KRS. Zaskoczenia by nie było, gdyby senatorom chodziło o jakieś poszerzenie kontroli konstytucyjnej albo o wzbogacenie wywodów prawnych jakąś dodatkową argumentacją, przeoczoną przez wcześniejszego wnioskodawcę. Tyle że pismo senatorów PiS jest kalką wniosku złożonego w końcu listopada 2018 r. przez KRS. Gdyby chodziło o utwór chroniony prawami autorskimi, byłby to plagiat w 100 proc. (!). Identyczna jest cała osnowa żądania i jej uzasadnienie, przywołane są tożsame wzorce kontroli konstytucyjnej. W tekście liczącym 51 stron znalazłem ledwie dwie (!) śladowe korekty redakcyjne. Powielono nawet błędy interpunkcyjne.

Niemal 1,5 miesiąca od odwołania rozprawy z 3 stycznia senatorzy PiS nagle zdecydowali się stworzyć prawniczą wersję owcy Dolly i sklonować skargę KRS znajdującą się w TK już od jesieni 2018 r.

Pojawia się pytanie o przyczynę tej niecodziennej sytuacji. Truizmem jest stwierdzenie, że gdyby poprzedni wniosek był formalnie dopuszczalny, senatorowie PiS nie musieliby dublować poczynań KRS. Wystarczyłoby wszak spokojnie poczekać na końcowy werdykt Trybunału. Jeśli jednak uznamy, że Radzie nieformalnie odmówiono legitymacji do zgłoszenia aż tak daleko idącego żądania, jaki wynika z treści jej wniosku, skutkiem czego było odwołanie rozprawy w TK, logiczne staje się znalezienie kolejnego podmiotu, który byłby już bezsprzecznie uprawniony do skutecznego zainicjowania założonej kontroli konstytucyjnej. Na tej zasadzie ujawniło się właśnie rzeczone grono co najmniej 30 senatorów PiS.

Ktoś ujawnił tajemnicę

Tak dochodzimy do pytania: skąd właściwie senatorowie PiS powzięli wiedzę o powodach zdjęcia z trybunalskiej wokandy sprawy o sygn. K 12/18? Takich informacji w przestrzeni medialnej na pewno nie było, nie podawali też ich przedstawiciele KRS. Prezes TK była przez dziennikarzy indagowana o powód odwołania rozprawy z 3 stycznia, ale kategorycznie zasłaniała się wtedy tajemnicą narady sędziowskiej. Jeśli wykluczymy mało realną możliwość skorzystania z urządzeń podsłuchowych czy jakichś nadzwyczajnych zdolności telepatycznych, jedynym logicznym wyjaśnieniem pozostaje, że teoretycznie niejawne motywy owej decyzji związane z legitymacją KRS, zostały jednak w którymś momencie przekazane politykom partii rządzącej. W efekcie w gronie polityków PiS postanowiono zdublować wniosek Rady rękami własnych senatorów, powielając jego pierwotny zakres i treść.

Już wcześniej opisywana przeze mnie manipulacja ze składem orzekającym w sprawie sygn. K 12/18 oraz obecna sytuacja ze „starym - nowym" wnioskiem dotyczącym statusu ustrojowego neoKRS i dopuszczalności odwołań od jej uchwał, jasno pokazują, jaki będzie werdykt w niniejszej sprawie i na ile (po raz który zresztą?) obecny TK ujawnia zależność od partii rządzącej.

Nietrudno przy tym zauważyć, że mimo pozornej obszerności wywodów jurydycznych, a także bogactwa przywoływanych wzorców konstytucyjnych w obu bliźniaczych wnioskach dozuje się argumentację przemawiającą za tezą o niekonstytucyjności składu obecnej KRS. Znajdziemy więc tylko lekko zarysowane żądanie ustosunkowania się do kluczowej kwestii czy, przy brzmieniu art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji RP, dającym jeszcze w warstwie językowej pole do różnych interpretacji, kto wyłania „sędziowskich" członków KRS, nie powinno się dekodować zakresu owego przepisu również przez pryzmat pozostałych reguł wykładni.

Pomija się postulat zbadania kwestii konstytucyjności ustalonego trybu wyboru „sędziowskich" członków Rady, w sytuacji gdy brakuje w niej w ogóle udziału sędziów apelacyjnych, wojskowych i sędziów Sądu Najwyższego. Sami wnioskodawcy przyznają, że do wyłonienia osób dochodzi faktycznie dopiero na trzecim etapie procedury, a więc głosowania na listę kandydatów złożoną z 15 osób, do którego to przy stworzonej procedurze mogą nigdy nie dotrzeć osoby z niektórych kategorii sądów. Nasuwa się więc wątpliwość, czy ten tryb odpowiada literalnemu brzmieniu art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji RP. Jeśli sięgniemy także po wykładnię funkcjonalną, pojawia się od razu kolejne pytanie: czemu tylko w tym wąskim zakresie chcemy sięgać po pozajęzykowe reguły interpretacji tekstów prawnych?

Próżno odnaleźć też próbę zmierzenia się z poglądem, iż wybór całości składu KRS przez polityków, przy przewadze zawsze w komisji sejmowej przedstawicieli partii rządzącej, prowadzi do realnej możliwości celowego wybierania tylko takich sędziów, którzy zamiast „stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów", będą pozostałym władzom „iść na rękę". Z oczywistych powodów politycy nie są zainteresowani wyłanianiem takich sędziowskich nominatów, którzy za moment będą im utrudniać sprawowanie władzy. Dlatego powinni to dla równowagi robić sami sędziowie.

Warto przypomnieć, że głosowanie nad listą sędziowskich kandydatów do KRS odbywa się w komisji Sejmu RP, gdzie większość członków stanowią posłowie partii rządzącej, do tego zagwarantowała ona sobie prawo do zgłoszenia aż dziewięciu własnych kandydatów na 15 „sędziowskich miejsc" w Radzie.

W uzasadnieniach wniosków nie odnajdziemy próby analizy tej sytuacji. Brakuje w nich też postulatu zbadania w TK, przez pryzmat wykładni funkcjonalnej i systemowej, zagadnienia, na ile zdolność tak powołanej KRS do wykonywania swojego konstytucyjnego zadania w sferze „stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów" dozna uszczerbku, gdy wyłonionymi przez polityków członkami „sędziowskimi" Rady będą prezesi lub wiceprezesi sądów. Tym bardziej musi to niepokoić, gdy w Radzie pojawi się – jak obecnie – przewaga liczebna osób tak uzależnionych finansowo i funkcyjnie od ministra sprawiedliwości.

Zauważyć warto, że jeśli faktycznie uznano, iż Rada nie była legitymowana do złożenia omawianego wniosku konstytucyjnego, bo nie mieścił się on w zakresie „stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów", a prowadził do ograniczenia niezależności sądownictwa, to bez wątpienia stało się tak właśnie z powodu jej obecnego składu, wynikającego z nowego trybu wyboru, na skutek którego traci zdolność realizacji tej ustrojowej prerogatywy.

Tylko to potwierdza

Stąd opisane działanie KRS, nieprzypadkowo skopiowane w całej rozciągłości przez polityków PiS. Innymi słowy, opisana inicjatywa Rady samoistnie dostatecznie dowodzi tezy, że nowy tryb wyłaniania jej „sędziowskich" członków jest niekonstytucyjny.

Warto na koniec odnotować, że w sprawie K 12/18 doszło do arbitralnej zmiany składu orzekającego. Występującego w niej sędziego Z. Jędrzejewskiego nagle zastąpił sędzia „dubler" J. Piskorski, który przy tym stał się sprawozdawcą w miejsce poprzednio wyznaczonego do tej roli sędziego G. Jędrejka. Pierwotny pięcioosobowy skład Trybunału, chociaż nie respektował wymaganej ustawą kolejności alfabetycznej, nieprzypadkowo obejmował wszystkich konstytucyjnie wybranych sędziów powołanych głosami posłów PiS. Wprowadzenie nagle do składu orzekającego sędziego zaliczanego do „dublerów" nieuchronnie będzie w przyszłości argumentem za podważaniem ważności tego orzeczenia. Owo wyłączenie ze składu sędziego Jędrzejewskiego oraz przekazanie funkcji sprawozdawcy nowemu sędziemu musi wzbudzać pytania, czy Jędrzejewski nie mógł być obecny na ogłoszeniu wyroku, tak pospiesznie wyznaczonym przez prezes TK, czy też nie zgadzał się z jakimiś decyzjami. Zagadkowy jest zwłaszcza wywiad przeprowadzony z sędzią G. Jędrejkiem, w którym zaprzeczył swojej wiedzy o powodach odwołania rozprawy 3 stycznia i zmianie składu. Trudno, by takiej nie posiadał ... dotychczasowy sprawozdawca całej sprawy.

Najciekawsze zaś jest to, że po odroczeniu rozprawy w Trybunale 14 marca skład ponownie został zmieniony i zamiast sędziego Warcińskiego nagle objawi się Jędrzejewski.

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Łodzi

Na 14 marca 2019 r. prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska wyznaczyła ogłoszenie wyroku w sprawie o sygn. K 12/18, a zatem z wniosku Krajowej Rady Sądownictwa (czy raczej „neoKRS") o rozstrzygnięcie konstytucyjności jej działania oraz dopuszczalności odwołań od jej decyzji do Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ten pośpiech łączony był z terminem rozpoznania przez Trybunał Sprawiedliwości UE pewnych pytań prejudycjalnych. 14 marca zaś TK zdecydował o odroczeniu rozprawy do 25 marca.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego