Program finansowego wsparcia rodzin w Polsce jest już bardzo rozbudowany. Obejmuje on: ulgę podatkową na dzieci, becikowe, system świadczeń rodzinnych, odrębny system pomocy społecznej. Od początku 2016 roku dochodzi do tego jeszcze świadczenie rodzicielskie przeforsowane przez rząd PO–PSL, czyli tysiąc złotych miesięcznie dla rodziców, którzy nie mają prawa do urlopu przez pierwszy rok życia dziecka. Na tę rozliczność systemów wspierania ze zróżnicowanymi kryteriami ma być teraz nałożony kolejny program – 500+. Dotychczasowy system finansowego wsparcia rodzin w Polsce kosztował ok. 15 mld zł rocznie. Wprowadzenie programu 500+ podwaja ten koszt, bo podnosi go rocznie do wysokości ok. 35 mld zł, czyli ok. 1,5 proc. PKB. To dużo pieniędzy wydawanych bardzo chaotycznie i bardzo nieefektywnie.
Pieniądze z programu 500+ mają iść tylko na dzieci, które są w Polsce. Wicepremier, minister rozwoju Mateusz Morawiecki, powiedział: nie chcemy płacić na dzieci, które mieszkają w bogatych krajach Zachodu.
To klasyczny przykład chaosu, jaki powstaje przy nieprecyzyjnym zdefiniowaniu celu programu: jeśli chodzi o wsparcie finansowe, to kryteria dochodowe i stałe miejsce zamieszkania mają sens; jeśli chodzi o demografię, takie wykluczenie nie ma sensu.
O 16 mld zł PiS chce zwiększyć wydatki w przyszłorocznym budżecie w porównaniu z tym, co zakładał rząd PO. Jednocześnie gabinet Beaty Szydło zakłada wzrost dochodów państwa. Deflacja nie pokrzyżuje planów PiS?
Dochody budżetu ogółem mają być wyższe od prognozy pozostawionej przez poprzedni rząd o 16,1 mld zł. W rzeczywistości dochody podatkowe będą zapewne niższe z uwagi na przeszacowane parametry makro (dynamika PKB, średnioroczna inflacja) stanowiące podstawę dla oszacowania wielkości nominalnych. Dochody z nowych podatków sektorowych są łatwiejsze do precyzyjnego oszacowania i stąd można przyjąć, że kwota blisko 9 mld zł, przyjęta przez rząd w projekcie budżetu, jest zawyżona o ok. 2 mld zł. Rezerwa dla dochodów ogółem tkwi jednak w dochodach niepodatkowych, w tym głównie we wpłacie z aukcji LTE (9,2 mld zł) oraz we wpłacie z zysku NBP (3,2 mld zł). Różnica między tymi dochodami jest jednak kolosalna. Dochody z LTE po nowelizacji stabilizującej reguły wydatkowej (SRW) zwiększą limit wydatków w roku 2016, ale nie zwiększą kwoty wydatków w kolejnych latach (nie będą namnażane jak w przypadku zastąpienia prognozy inflacji celem inflacyjnym NBP). Dochody z zysku NBP nie tylko nie zwiększają limitu wydatków, ale – zgodnie z ESA 2010 – nie mają wpływu na wynik sektora finansów publicznych liczony według standardów Eurostatu. Ponieważ jednak w rzeczywistości mogą one sięgnąć 7–9 mld zł, a nie prognozowanych przez MF 3,2 mld zł, stwarza to sięgający ok. 5–6 mld zł bufor dla zrekompensowania ewentualnych ubytków w prognozowanych dochodach. Może on też posłużyć do zmniejszenia planowanego deficytu budżetu państwa. Wydatki budżetu mają być wyższe o 16,5 mld zł. Przy poszanowaniu reguły wydatkowej przez poprzedni rząd wzrost wydatków rok do roku wynieść miał w 2016 roku 8,2 mld zł. Zmiana reguły wydatkowej daje możliwość wzrostu wydatków budżetu państwa o 24,7 mld zł rok do roku. Na obecnym etapie naszej wiedzy o projekcie budżetu odnotować trzeba, że taki wzrost kwoty wydatków oznaczać może wyczerpanie w 2016 roku ok. połowy przestrzeni dla maksymalnego wzrostu limitu po zmianach w regule wydatkowej i w podatkach. To dobra wiadomość: zawsze mogło być gorzej.
Uzależnienie reguły wydatkowej od celu inflacyjnego NBP zakłada nowelizacja ustawy o finansach publicznych, którą podpisał prezydent Andrzej Duda. Prezydent dał zielone światło do zadłużania?