Ci, którzy twierdzą, że islam jest sprzeczny z zasadami demokracji, wykazują się, po pierwsze, porażającą ignorancją, a po drugie, proponują rozwiązania zagrażające pokojowi światowemu.
Zacznijmy od pierwszej ze spraw. W opinii wielu komentatorów nie da się połączyć reguł islamu z wymogami życia w systemie demokratycznym i oba te fenomeny znajdują się wobec siebie w sprzeczności. Tego typu „eksperci" zdają się nie zauważać, że setki milionów muzułmanów żyją dziś w państwach demokratycznych i nie mają żadnych problemów z akceptacją ich zasad.
Najludniejszy kraj muzułmański świata, czyli Indonezja, ze swoimi 220 mln obywateli, jest tego świetnym przykładem. Podobnie jak 70-milionowa Turcja od dziesiątków lat stowarzyszona ze Wspólnotą Europejską. Od 30 do 40 mln wyznawców Allaha jest obywatelami państw UE. Także w Polsce mamy naszych muzułmańskich współobywateli w liczbie co najmniej kilkudziesięciu tysięcy.
Zdecydowana większość z wymienionych tu ludzi nie ma żadnych problemów z połączeniem nauczania Mahometa z przestrzeganiem przepisów demokratycznych konstytucji. Na świecie żyją więc dziś setki milionów wyznawców Allaha, którzy są lojalnymi obywatelami państw demokratycznych. Każdy z nich jest żywym zaprzeczeniem ignoranckich opinii, jakoby nie dało się pogodzić islamu z demokracją. Są empirycznymi dowodami na głupotę powyższych, niemądrych stwierdzeń.
Nie nawracać
„Eksperci" jednak wiedzą swoje. Nie przekonują ich argumenty, że z każdej „świętej księgi" można wywieść zachętę do zabijania niewiernych i fizycznej eliminacji innowierców. Także z Biblii, co udowodnili swoimi czynami Timothy McVeigh i Anders Breivik.