Witold Waszczykowski: NATO żyje, kiedy my żyjemy

Opinia o „mózgowej śmierci" Sojuszu, budzi zdumienie.

Publikacja: 19.11.2019 20:00

Donald Trump może wypowiadał się niezgrabnie, ale miał sporo racji. Emmanuel Macron nie ma prawa do

Donald Trump może wypowiadał się niezgrabnie, ale miał sporo racji. Emmanuel Macron nie ma prawa do takiej krytyki!

Foto: Shutterstock

W Europie i Stanach Zjednoczonych nie milkną echa i komentarze na temat ostatnich wypowiedzi Emmanuela Macrona. Powszechnie wyraża się zdziwienie opinią o mózgowej śmierci NATO i podważaniu wiary w funkcjonowanie sojuszniczego mechanizmu bezpieczeństwa zawartego w art. 5 traktatu waszyngtońskiego.

Wielu analityków zwraca uwagę na niestosowny czas, w jakim Macron wygłosił swoje opinie. Celebrujemy właśnie 30-lecie zakończenia zimnej wojny, symbolizowane niestety tylko przez upadek muru berlińskiego, a nie zwycięstwa polskiej Solidarności. Obchodzimy również w tym roku 70-lecie sojuszu atlantyckiego. Antynatowskie opinie Macrona spotkały się z krytyką sekretarza generalnego NATO, polityków niemieckich i polskiego premiera. Spodziewam się, że więcej krytycznych pytań i opinii zostanie wypowiedzianych w grudniu na szczycie NATO w Londynie przeciwko tym apokaliptycznym sądom Macrona. Już dziś stawiane są pytania o stan umysłu francuskiego polityka. Pamięć społeczeństw zatroskanych codziennym życiem jest zawodna. Warto zatem przypominać podstawowe fakty, prawdy i działania.

Przeczytaj także: Macron już nie wierzy w NATO

Opinia Macrona o NATO jest przesadna, niesprawiedliwa i głęboko szkodliwa dla bezpieczeństwa europejskiego, a szczególnie dla państw wschodniej flanki NATO, graniczących z Rosją. Zapewne Macron próbuje grać na emocjach wywołanych przez Donalda Trumpa, który jakiś czas temu krytykował NATO za brak odpowiedniej odpowiedzi na obecne wyzwania w dziedzinie bezpieczeństwa oraz krytykował państwa europejskie za brak stosownej kontrybucji finansowej na rzecz obrony. Trump może wypowiadał się niezgrabnie, ale miał sporo racji. Macron nie ma prawa do takiej krytyki! Przypomnę, że w 2014 r. na walijskim szczycie NATO podjęto decyzję, iż członkowie sojuszu będą wydawać minimum 2 proc. PKB na budżety obronne. Niestety większość państw europejskich nie realizuje tego zobowiązania. Do kogo zatem Macron może mieć pretensje o ewentualny uwiąd NATO, jeśli nie do siebie?

Nic nie jest doskonałe na tej ziemi. NATO miało i ma swoje mankamenty. W latach 90. sojusz był rozdzierany licznymi rozterkami i dylematami. Po 1989 r., po zakończeniu zimnej wojny i w okresie „końca historii", zastanawiano się nad racją bycia sojuszu. Wielu uważało, iż wobec faktu zaniku wroga zniknęła też racja bytu sojuszu. Denerwowano się, iż NATO nie potrafi rozwiązać żadnych konfliktów spowodowanych rozpadem bloku komunistycznego ani kryzysów spowodowanych przez tzw. państwa upadłe w bardziej odległych regionach. Zaczęto nawet prześmiewczo tłumaczyć NATO jako No Action Talks Only. W ten sposób wymuszono ekspedycyjną misję sojuszu oraz proces rozszerzenia. Popularne było żądanie „out of area or out of business". W latach 90. sojusz zaadaptował się do postzimnowojennej rzeczywistości. Przyjął nowych członków. Licznym sąsiadom wokół zaproponował współpracę w ramach programu „Partnerstwo dla pokoju". Rozpoczął działania stabilizujące w odległych zakątkach, np. w Afganistanie. Niestety Paryż nie był w tamtych czasach championem tych przemian.

W latach 90. i następnych sojusz poświęcił też wiele wysiłków na rzecz zaspokojenia politycznych ambicji kilku państw europejskich, szczególnie Francji. Chodziło o stworzenie możliwości wykorzystywania zasobów i aktywów sojuszniczych dla ewentualnych wojskowych operacji Unii Europejskiej. To element europejskich, głównie francuskich, marzeń (mrzonek?) o europejskiej armii. Pomimo natowskiego wsparcia Unii Europejskiej nie udało się do dzisiaj stworzyć istotnej struktury obronnej. Europa nie posiada do takich operacji wielu istotnych elementów sił zbrojnych, np. monitoringu satelitarnego czy zdolności przerzutu wojsk drogą powietrzną. W czasie działań w Libii francusko-brytyjskim siłom już po kilku dniach zabrakło amunicji. Operacja przeciwko symbolicznym wojskom Kadafiego w końcu powiodła się, kiedy przyłączyli się Amerykanie i siły specjalne niektórych państw arabskich. Nie przypominam sobie, aby i w tych latach Paryż działał na rzecz umocnienia NATO.

Po 2014 r., rosyjskiej aneksji Krymu i wsparciu rebelii w Donbasie, NATO zdecydowało się zaistnieć wojskowo na flance wschodniej. Najpierw podjęto decyzję o stworzeniu oddziałów szpicy, która na wypadek incydentów wojskowych dotarłaby na wschodnie rubieże sojuszu. W 2015 r. uznano, że to kroki niewystarczające i szczyt NATO w Warszawie zdecydował o rozlokowaniu m.in. w Polsce sojuszniczych grup batalionowych. Amerykanie powrócili do budowy tarczy antyrakietowej i zdecydowali o rozlokowaniu brygady pancernej. Sojusz nie poprzestał na tym. Intensywnie pracuje się na odtworzeniem sił wsparcia (Follow on Forces) na wypadek wybuchu poważnego konfliktu na wschodzie. Trwają przygotowania logistyczne, zwane czasem natowskim Schengen.

Paryż nie blokuje tych działań, ale nie są to francuskie priorytety. Paryż od lat stara się przekierować uwagę Europy na operację wojskową w Mali. Rzeczywiście są tam silne struktury terrorystyczne współpracujące z tzw. państwem islamskim (ISIS). Jednak wielu komentatorów upatruje w tych działaniach chęci zabezpieczenia francuskich interesów na dawnych obszarach kolonialnych.

W wypowiedziach francuskich polityków, dyplomatów czy analityków ciągle dominuje chęć wzmacniania jakiejś europejskiej inicjatywy wojskowej, a nie troska o wzmacnianie NATO. Wszystkie te inicjatywy są spoza NATO, np. European Intervention Initiative, PESCO czy dywagacje o europejskiej autonomii strategicznej. Zasadne jest pytanie, jeśli w NATO mamy do czynienia ze śmiercią mózgu, to kto jest za to odpowiedzialny? Kto nie działa na rzecz jego wzmocnienia?

Zasadne jest też następne pytanie. Jeśli opinia Macrona jest wynikiem trzeźwej analizy słabości NATO, to czy rzeczywiście zmierza on do stworzenia skutecznej i wiarygodnej obrony europejskiej? Francja posiada wszelkie zadatki do stworzenia i realizacji takiej inicjatywy. To duży kraj europejski z silną gospodarką i przemysłem obronnym. To wreszcie mocarstwo atomowe. Myślę, że Polska powitałaby inicjatywę wzmocnienia bezpieczeństwa Europy, która uzupełniłaby wysiłki NATO i USA, bez rywalizacji i dublowania oczywiście.

Co jednak, gdy opinie Macrona to wymówki i preteksty, aby Europa wyemancypowała się spod NATO i współpracy z USA? W tym kontekście warto przypomnieć inne wypowiedzi francuskiego prezydenta, krytykujące rozszerzenie Unii, lekceważenie konfliktu na Ukrainie i sugerowanie nawiązania relacji z Rosją na zasadzie business as usual. To koncepcja przekreślenia całej architektury bezpieczeństwa stworzonej w Europie w ostatnich trzech dekadach. To koncepcja odtworzenia XIX-wiecznego koncertu mocarstw. Oby w następnych wywiadach prezydent Macron przedstawił jakieś racjonalne argumenty swoich dywagacji o NATO.

Polska musi w tej sprawie zachowywać się ortodoksyjnie i pryncypialnie. Nasze bezpieczeństwo zależy od natowskiej polityki bezpieczeństwa i ścisłej współpracy transatlantyckiej. Zależy od ścisłej współpracy z USA. Nie jest prawdą, że tylko od współpracy z Donaldem Trumpem. Ten prezydent zrobił dla naszego bezpieczeństwa bardzo wiele. Jednak pamiętajmy o zasługach Busha seniora, wspieraniu naszej transformacji przez oddłużenie po komunizmie. Zasługach Clintona, kiedy wstąpiliśmy do NATO. Zasługach Busha juniora, ws. tarczy antyrakietowej, zakupach F-16 etc. Zasługach Obamy, który zdecydował o rozmieszczeniu brygady pancernej. Donald Trump realizuje te wcześniej podjęte decyzje. Rozszerza też naszą współpracę poza dziedziny bezpieczeństwa militarnego. To energetyka i technologia. Z perspektywy Warszawy zatem nie dostrzegamy obumierania NATO i więzi transatlantyckich. Mam nadzieję, że NATO będzie żyło, kiedy my żyjemy z naszym podejściem do bezpieczeństwa europejskiego.

Autor jest eurodeputowanym PiS, byłym szefem MSZ

W Europie i Stanach Zjednoczonych nie milkną echa i komentarze na temat ostatnich wypowiedzi Emmanuela Macrona. Powszechnie wyraża się zdziwienie opinią o mózgowej śmierci NATO i podważaniu wiary w funkcjonowanie sojuszniczego mechanizmu bezpieczeństwa zawartego w art. 5 traktatu waszyngtońskiego.

Wielu analityków zwraca uwagę na niestosowny czas, w jakim Macron wygłosił swoje opinie. Celebrujemy właśnie 30-lecie zakończenia zimnej wojny, symbolizowane niestety tylko przez upadek muru berlińskiego, a nie zwycięstwa polskiej Solidarności. Obchodzimy również w tym roku 70-lecie sojuszu atlantyckiego. Antynatowskie opinie Macrona spotkały się z krytyką sekretarza generalnego NATO, polityków niemieckich i polskiego premiera. Spodziewam się, że więcej krytycznych pytań i opinii zostanie wypowiedzianych w grudniu na szczycie NATO w Londynie przeciwko tym apokaliptycznym sądom Macrona. Już dziś stawiane są pytania o stan umysłu francuskiego polityka. Pamięć społeczeństw zatroskanych codziennym życiem jest zawodna. Warto zatem przypominać podstawowe fakty, prawdy i działania.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej