Rzadkie słowa Kaczyńskiego o Macierewiczu były w PiS szeroko komentowane oraz odbierane jako symboliczna i zasadnicza zmiana tonu wobec byłego szefa resortu obrony. W partii są co najmniej dwie teorie, które tłumaczą tak wyrazistą deklarację prezesa. Obydwie zazębiają się ze sobą i wiele mówią też o obecnej sytuacji w obozie Zjednoczonej Prawicy, o którego spójność prezes PiS bardzo dba. A pozostanie w nim Antoniego Macierewicza było od wielu miesięcy nie do końca tak pewne i oczywiste.
Zablokować wszystkie ruchy
Po styczniowej dymisji szefa MON – wymuszonej m.in. konfliktem z prezydentem Dudą – nie było w zasadzie tygodnia, w którym Macierewicz nie pojawiłby się w mediach, w tej czy innej konfiguracji, jako współtwórca nowego politycznego bytu na prawicy. Najczęściej razem ze środowiskiem ojca Tadeusza Rydzyka. W marcu tego roku „Fakt" pisał o tym, że najbliższy współpracownik Macierewicza Bartłomiej Misiewicz objeżdża Polskę, sondując możliwości tworzenia nowego projektu. W PiS szerokim echem odbiło się też to, jak wielka była skala zmian w MON i spółkach zbrojeniowych po zmianie szefa resortu i jak szybko liczni ludzie związani z Macierewiczem tracili swoje stanowiska i wpływy.
W tym kontekście ciepłe słowa Kaczyńskiego o Macierewiczu nie dziwią. Są w PiS interpretowane nie tylko jako faktyczne docenienie jego pozycji i zasług, ale też pokazanie, że Macierewicz był, jest i będzie częścią PiS.
– Prezes chce wszem i wobec pokazać, że Macierewicz jest częścią partii i nigdzie się nie wybiera – kwituje polityk PiS.
To dotyczy zarówno faktów, jak i potencjalnych planów byłego szefa MON. W tym sensie tak ciepła deklaracja prezesa Kaczyńskiego utrudnia też ewentualne działania samemu Macierewiczowi.