Migalski: Retoryka elitarnego pałkarza

Jednym z najczęściej używanych w debacie o uchodźcach argumentem jest ten, który określam jako „ad domus" – przeciwnicy przyjmowania uciekających przed śmiercią, głodem, a czasem tylko biedą ludzi lubią pytać tych, którzy są odmiennego zdania, czy już przyjęli pod swój dach jakiegoś „ciapatego" lub innego „muslima".

Aktualizacja: 08.06.2017 07:13 Publikacja: 06.06.2017 20:10

Migalski: Retoryka elitarnego pałkarza

Foto: AFP

Intencją zadających te pytania jest wykazanie hipokryzji swoich oponentów. No bo kim innym, jak nie zakłamanym faryzeuszem, jest ten, kto nawołuje do przyjęcia części uchodźców, ale sam nie chce ich u siebie w mieszkaniu?

Nie zajmowałbym czytelników „Rzeczpospolitej" tą „logiką", gdyby nie to, że z dna mediów społecznościowych, piwnych mordowni i melin język ów przedostał się był niedawno do poważnych mediów. Bo przecież za takie należy bez wątpienia uznać RMF, w którym to w ostatni poniedziałek Robert Mazurek, czyli ktoś, kto miał zastąpić Konrada Piaseckiego, przepytując Jarosława Wałęsę, użył właśnie argumentu „ad domus". Stwierdziwszy, że jego interlokutor głosował w Parlamencie Europejskim za rezolucją wzywającą do relokacji uchodźców także w Polsce, zapytał, czy użyczył już lub zamierza w przyszłości użyczyć swego 170-metrowego domu na potrzeby imigrantów.

To zdumiewające, że ktoś chcący uchodzić za uczestnika debaty publicznej posuwa się do tego typu retoryki godnej żuli, ludzi o mentalności kiboli lub propagandystów na usługach partii rządzącej. By nie widzieć, że to „logika" zaiste parciana, trzeba mieć dużo złej woli lub mało rozsądku. Jej używanie jest wyrazem niezrozumienia zadań państwa i mechanizmu demokracji.

Mazurek jest zapewne zwolennikiem utrzymywania i finansowania przez państwo domów dziecka. Jak zatem zareagowałby, gdyby mu zadano pytanie, czy aby nie świadczy o jego hipokryzji to, że wciąż nie ma w domu kilkorga sierot? Bo przecież to dokładnie ta sama „żelazna logika" jak w przypadku pytań do Wałęsy. Jesteś zwolennikiem jakichś rozwiązań? To daj przykład! Chcesz autostrad? Dobrze, ale ile dni spędziłeś już z łopatą na drodze? Żądasz, by państwo utrzymywało więzienia? OK, ale ilu osadzonych masz u siebie? A może jesteś zwolennikiem powrotu do kary śmierci? W porządku, ale czy już sam kogoś zabiłeś? Choćby kotka lub psa?

Trzeba to jasno powiedzieć Mazurkowi i innym tego typu „myślicielom" – bycie zwolennikiem jakiegoś rozwiązania nie oznacza gotowości wykonania go osobiście. Od tego jest właśnie demokratyczne państwo. Oraz pobieranie przez nie naszych podatków. Demos czegoś chce i zgadza się, by państwo przeznaczało na to coś określone środki i realizowało w ten sposób jego wolę. Ale nie musi to oznaczać, że każdy obywatel będzie to robić osobiście.

Rządowa propaganda straszenia obcymi jest skuteczna. Dziś 75 proc. Polaków nie chce przyjmowania uchodźców. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu było prawie odwrotnie. Ale propisowskie media i politycy obozu rządzącego mocno pracowali, by w kraju, w którym kiedyś panował antysemityzm bez Żydów, obecnie gościł antyislamizm bez muzułmanów. Naród szczycący się wielowiekową tradycją tolerancji religijnej i narodowej został sparaliżowany strachem na myśl o przyjęciu 7 tysięcy uchodźców – czyli po jednej czteroosobowej rodzinie w każdej gminie! Tak, tak – Polacy wpadli w przerażenie, bo w Warszawie, Tychach i w Raciborzu miałaby zamieszkać jedna rodzina. Coś niepokojącego dzieje się z naszą debatą publiczną, jeśli argumenty i opinie, które winny być zarezerwowane dla społecznego marginesu, zaczynają krążyć w obiegu publicznym i to wygłaszane przez przedstawicieli, wydawać by się mogło, elit. Odnosi się to zarówno do napędzania strachu Polakom przez media narodowe, jak i cytowanego na wstępie pytania Mazurka.

Ale czego się spodziewać po osobie, która rechotała, gdy w jej obecności Paweł Kukiz komentował czarny marsz słowami: „trzeba było zdawać sobie sprawę, komu się dawało to ciało i kiedy się dawało, i jak się dawało, że się nie rozleciało"?

Żeby zatem było oczywiste – nie ma sprzeczności między byciem zwolennikiem przyjmowania uchodźców a brakiem gotowości do oddania im swojego pokoju. Tak jak nie ma sprzeczności w byciu dziennikarzem poważnego medium a stosowaniem retoryki godnej nacjonalistycznego pałkarza.

Autor jest politologiem na Uniwersytecie Śląskim i byłym eurodeputowanym PiS

Intencją zadających te pytania jest wykazanie hipokryzji swoich oponentów. No bo kim innym, jak nie zakłamanym faryzeuszem, jest ten, kto nawołuje do przyjęcia części uchodźców, ale sam nie chce ich u siebie w mieszkaniu?

Nie zajmowałbym czytelników „Rzeczpospolitej" tą „logiką", gdyby nie to, że z dna mediów społecznościowych, piwnych mordowni i melin język ów przedostał się był niedawno do poważnych mediów. Bo przecież za takie należy bez wątpienia uznać RMF, w którym to w ostatni poniedziałek Robert Mazurek, czyli ktoś, kto miał zastąpić Konrada Piaseckiego, przepytując Jarosława Wałęsę, użył właśnie argumentu „ad domus". Stwierdziwszy, że jego interlokutor głosował w Parlamencie Europejskim za rezolucją wzywającą do relokacji uchodźców także w Polsce, zapytał, czy użyczył już lub zamierza w przyszłości użyczyć swego 170-metrowego domu na potrzeby imigrantów.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej