Jest jednak jeden zasadniczy powód, dla którego butelki szampana otwierano w niedzielę na Nowogrodzkiej, a nie w sztabie wyborczym KE. Tym powodem jest program partii rządzącej oraz konsekwencja w jego realizacji. Po prostu – ideologia i cele PiS są bliższe wizji świata przeciętnego Polaka, niż idee i cele KE lub Wiosny. Statystyczny Kowalski jest bowiem socjalistycznym konserwatystą, a nie progresywnym liberałem.
Co mam na myśli? Program PiS bazuje na solidaryzmie społecznym w sferze ekonomii oraz na tradycjonalizmie w zakresie aksjologii. I jest to dokładnie to, czego chce przeciętny Polak. Materializuje się to w jego postawie oczekiwania transferów społecznych, aktywnej roli państwa w gospodarce, szerokich świadczeń socjalnych itp. A z drugiej strony w poszanowaniu wartości chrześcijańskich w życiu publicznym, konserwatyzmie obyczajowym i tradycjonalizmie w sferze wartości.
Kowalski pragnie wypełniania przez państwo roli w zabezpieczeniu mu bezpieczeństwa socjalnego oraz zewnętrznego: chce gwarancji pracy, 500 plus, trzynastej emerytury, wcześniejszego do niej prawa. A także nie życzy sobie u siebie imigrantów, obcych, innych dopatrując się w nich zagrożenia dla swego komfortu i bezpieczeństwa.
Chce także swoistego konserwatyzmu obyczajowego – nie przepada za gejami, za nowinkami z zachodu w postaci małżeństw homoseksualnych czy prawa do aborcji i eutanazji, za rygorystycznym rozdziałem państwa i Kościoła. Owszem, lubi sobie ponarzekać na proboszcza czy pośmiać się z wystawności życia niektórych hierarchów, ale swoje dzieci chrzci, posyła na lekcje religii, sam zaś uczestniczy przynajmniej kilka razy w roku w mszy świętej i przyjmuje kolędę.
Jest więc socjalistycznym konserwatystą – łączy upodobanie do wysokich transferów socjalnych ze strony państwa z poszanowaniem wartości chrześcijańskich w życiu publicznym. I dokładnie takie model ustrojowy proponuje mu PiS – paternalizm polityczny, solidarystyczną gospodarkę, bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, a jednocześnie konserwatyzm w życiu społecznym. I dlatego właśnie to partia Kaczyńskiego wygrywa kolejne wybory i pewnym krokiem zmierza do swej drugiej kadencji w latach 2019-2023.
Na jej tle opozycja wydaje się jakby importowana z innego kraju. Zwłaszcza Wiosna, choć i politycy KE jawić się muszą przeciętnemu wyborcy jako dziwacy chcący wprowadzić do Polski zachodnie nowinki. Zgadzają się na relokację uchodźców, związki partnerskie, liberalizację ustawy aborcyjnej. W przypadku utraty pracy doradzają wzięcie kredytu, a po powodzi sugerują, że trzeba się było ubezpieczyć. Chcą liberalizmu ekonomicznego i aksjologicznego. Możliwe, że to bardzo dobry program, ale raczej dla Holendrów lub Szwajcarów, a nie dla mieszkańców kraju nad Wisłą i Odrą.