Pierwsze fatalne doświadczenia spotkały Zygmunta Augusta ze strony apodyktycznej i histerycznej matki, Bony Sforzy. Zapobiegliwa Włoszka doprowadziła do precedensu w naszych dziejach. Siedmioletni synek został wielkim księciem Litwy, a jako dziesięciolatka koronowano go na króla Polski, chociaż jego ojciec, Zygmunt Stary, żył i miał się zupełnie dobrze. Bona Sforza wychowywała syna wśród swoich dwórek, które traktowały królewicza i zarazem króla jak zabawkę. Przebierały go w sukienki, kręciły włosy, obwieszały błyskotkami. Przebywanie wśród kobiet stłumiło w nim rycerskiego jagiellońskiego ducha. Gdy skończył 17 lat, troskliwa mamusia podsunęła mu doświadczoną dwórkę, Dianę di Cordona, do edukacji seksualnej. Nauczycielka wywiązała się z nawiązką z powierzonego zadania. Rozbudziła ogromny apetyt seksualny króla, który zdeterminował jego życie i losy Rzeczypospolitej.
Od pierwszej żony po Barbarę Radziwiłłównę
Dwudziestotrzyletniego króla ożeniono z siedemnastoletnią Elżbietą Habsburżanką. Dziewczyna była sympatyczna, ale miała dwie przypadłości: padaczkę i przykry zapach. Obie ujawniły się w czasie kilku gorących małżeńskich nocy, dlatego szansa na poczęcie następcy tronu rozwiała się. Zygmunt zostawił żonę i zajął się objazdem włości, czyli gorącymi panienkami. Ile ich było? Nie sposób policzyć, ale wszystkie zniknęły, gdy poznał Barbarę Radziwiłłównę, piękną wdowę po wojewodzie trockim Stanisławie Gasztołdzie. Byli równolatkami, mieli podobne zainteresowania klejnotami oraz wspólną pasję – seks. Dziewczyna miała opinię „największej litewskiej nierządnicy", a król starał się nie pominąć żadnej pięknej kobiety.
Teoretycznie byli dla siebie stworzeni i nie powinni opuszczać łoża, ale nie dane im było nacieszyć się sobą. Stali się marionetkami w ręku brata i stryja dziewczyny, Radziwiłłów: Rudego i Czarnego. Chytrzy krewniacy dostrzegli szansę wejścia do królewskiej rodziny i skutecznie ją wykorzystali. Wiedzieli, że królowa Elżbieta jest umierająca, a król stracił głowę dla ich Barbary. Dopiero gdy królowa zmarła i wszelkie przeszkody się skończyły, zamknęli sieć intrygi. Umożliwili zakochanym spotkanie sam na sam w wileńskim zamku i przyprowadzili kapłana. Uzależnili kontynuowanie gorącej randki od zawarcia ślubu. Zygmunt wiedział, że małżeństwo z poddaną wywoła w państwie burzę, ale świata poza Barbarą nie widział.
Potajemny ślub w sierpniu 1647 r. omal nie doprowadził do rokoszu w państwie. Przeciwni byli również rodzice Zygmunta, uważający, że władca ma obowiązki wobec państwa i nie powinien ulegać chwilowym kaprysom. Bona uknuła plan oskarżenia Barbary o czary, unieważnienie małżeństwa, może nawet przykładne spalenie jej na stosie. Pomysł nie miał szans w tolerancyjnej Rzeczypospolitej. Po śmierci Zygmunta Starego w 1548 r. młodemu władcy nikt nie mógł niczego narzucić. 4 grudnia 1550 r. Dzwon Zygmunta dostojnie ogłosił koronowanie Barbary na królową.
Ujmująca acz schorowana Barbara
Złość wśród szlachty, jaka towarzyszyła ich związkowi, ustąpiła po bliższym poznaniu pięknej królowej. Już nikt nie dziwił się Zygmuntowi, że oddał jej serce, stracił dla niej głowę i groził rezygnacją z korony, gdyby kazano mu ją zostawić. Barbara była nie tylko piękna, ale miała ujmujący sposób bycia, była życzliwa i dla każdego miała dobre słowo.