- Zasada jest taka, że jeśli ze strony państwa, które ma gościć ambasadora, w ciągu trzech miesięcy nie ma odpowiedzi, to kraj wysyłający powinien przemyśleć tę kandydaturę, a sam kandydat zrezygnować. Wtedy państwo przyjmujące nie musi się z niczego tłumaczyć. Cisza jest negatem, jak trefle w brydżu - mówił Waszczykowski w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" nawiązując do faktu, że nowy ambasador Niemiec, Arndt Freytag von Loringhoven, uzyskał akceptację polskiego MSZ dopiero po trzech miesiącach.
Waszczykowski ocenił też, że "nie jest zrozumiałe stanowisko niemieckie, które jest pełne presji, żeby nie powiedzieć szantażu".
- Trudno mi komentować te słowa - przyznał w Polsat News Przydacz.
- Nie mam informacji, by dochodziło do tego typu niecnych zachowań - dodał wiceszef MSZ.
Przydacz zapewnił też, że "nie było żadnego wymuszenia" ws. ambasadora Niemiec w Polsce.