Przede wszystkim dlatego, że nie potrafi choć na chwilę porzucić logiki partyjnej wobec kwestii, która się ociera o rację stanu. Przepisy, które mają zostać usunięte z ustawy o IPN, czyli art. 55 a. i 55 b. (penalizacja przypisywania Narodowi lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność za zbrodnie nazistowskie) były po prostu głupie i szkodliwe.

Jak bardzo szkodzą państwu polskiemu, zamiast mu służyć przekonaliśmy się już kilka dni po ich uchwaleniu.  Najpierw załamanie stosunków z Izraelem, potem stopniowa utrata reputacji za oceanem. Ostatecznie realny kryzys na linii Warszawa Waszyngton. To kwestie strategiczne; o tysiącach krzywdzących artykułów , postów, opinii, komentarzy nie trzeba tu wspominać.

Czytaj także: Sejm zajmie się nowelizacją ustawy o IPN


Jak można – nawet w dobrej intencji - zrobić sobie krzywdę, sprawa wspomnianej nowelizacji była tego najlepszym przykładem. Wszyscy krytycy tych rozwiązań z Rzeczpospolitą i partiami opozycji na czele mieli w tej kwestii rację. W błędzie zaś byli PiS-owscy hard linerzy, którzy nie rozumieli, ani nie potrafili sobie wyobrazić (to w ich wypadku typowe) jak dramatycznie dewastujące może być forsowanie tych nieprzemyślanych przepisów.

Piszę o hard linerach, bo także w PiS byli i są ludzie przytomni, którzy rozumieli groźbę polityczną, która stoi za nowelizowanym prawem. Dziś to oni triumfują. Po oświadczeniu ministra Dworczyka w Polskim Radiu wygląda na to, że inkryminowane przepisy znikną z polskiej legislacji. To sukces, niezależnie od tego, kto do tego się przyczyni. Zwycięstwo politycznego pragmatyzmu nad ideologią.

Zarazem jestem świadom jak trudny był w tej sprawie ruch premiera. Nie mam wątpliwości, że byli w partii tacy, którzy do końca upierali, żeby niczego nie zmieniać. Może nawet byli w większości.

Dziś przed Morawieckim trudne zadanie, by wytłumaczyć poplecznikom PiS sens tych popieranych do wczoraj przez partię przepisów. Nie będzie to łatwe, choć jest konieczne. Duży problem ma też opozycja, która już za kilka godzin będzie w tej sprawie głosowała.

Jak się zachować, kiedy walczą z sobą dwie racje oczywiste? Z jednej strony opozycja jest od krytykowania i kwestionowanie działań rządu. Z drugiej logika głosu w tej konkretnej kwestii nie pozostawia wątpliwości. Fatalne przepisy powinny zniknąć z polskiego prawa.

Czy to naprawi naszą reputację? A jeśli już, to ile to zajmie czasu? Tego się dopiero dowiemy. Niemniej sukces Morawieckiego przypieczętowała by szybka reakcja Waszyngtonu, czy Tel Awiwu. Głos stamtąd byłyby wielkim wsparciem. Nie dla rządu, ale dla istoty polskiej racji stanu.

Czytaj także: Jeden zero dla umiarkowanych