Jaka przyszłość wsi? Była NRD-owska spółdzielnia wyznacza kierunek

W czasach komunistycznych przedsiębiorstwo działające dziś jako Agrafrisch było dużą spółdzielnią rolniczą. Obecnie zatrudnia niemal 50 osób, w tym kilka z Polski. Stawia na nowoczesną dystrybucję i inwestuje w zieloną energię.

Publikacja: 07.01.2021 21:04

Benjamin Meise w swoim gospodarstwie Agrafrisch opiekuje się 740 krowami mlecznymi, głównie rasy hol

Benjamin Meise w swoim gospodarstwie Agrafrisch opiekuje się 740 krowami mlecznymi, głównie rasy holstein-frieser

Foto: materiały prasowe

Benjamin Meise (39 l.) pokazuje na ekranie komputera mapę z prognozą na nadchodzące dziesięciolecia. Nie wróży ona dobrze rolnictwu we wschodnich regionach Niemiec. Brak wody może – według przewidywań naukowców – ograniczyć plony nawet o połowę.

– Jesteśmy zmuszeni do dywersyfikacji źródeł dochodów w naszym gospodarstwie – mówi młody rolnik, który studiował ekonomię w Warszawie i trzy lata swojego zawodowego życia spędził jako menedżer na Ukrainie.

Znaleźć swoje miejsce

Przedsiębiorstwo rolne, prowadzone przez Benjamina Meise i jego brata Fabiana, leży w niewielkiej wiosce Buchholz, we wschodniej Brandenburgii, 40 kilometrów od Berlina. W czasach komunistycznych było dużą spółdzielnią rolniczą. Po transformacji systemowej ojciec braci, Hans-Georg Meise, który był wtedy dyrektorem tej spółdzielni, zaczął wykupywać grunty rolne i stworzył fundament pod dzisiejszą firmę Agrafrisch. Gdy odszedł na emeryturę w wieku 77 lat, jego synowie dysponowali już blisko 3000 hektarów.

Sukcesja nie była prosta, gdyż synowie wcześnie opuścili rodzinne strony. – Z dwójką małych dzieci podróżowaliśmy po Indiach, interesował nas cały świat – opowiada Michaela, żona Fabiana. – Ale dopiero teraz wiem, że znalazłam swoje miejsce w życiu.

Benjamin Meise jest dyrektorem wykonawczym Agrafrisch od 2011 roku. Blisko 50 pracowników zatrudnionych na polach, przy hodowli bydła, w mleczarni oraz biogazowni to głównie osoby mieszkające w okolicy. Płace w tym sektorze gospodarki nie są wysokie. Przeciętnie pracownik może liczyć na miesięczny zarobek netto w wysokości 1300–1500 euro (6000–7000 złotych) na rękę. Z Polski do pracy dojeżdża pięć osób.

– Na szczęście granica jest blisko. Dzięki temu jesteśmy atrakcyjni dla pracowników z Polski – mówi Meise.

Z dawnej załogi z okresu NRD zostało już tylko niewielu. Pracują tu głównie pracownicy młodzi lub w średnim wieku. Czerwona czupryna młodej kobiety karmiącej cielaki, które stoją na słomie w małych boksach, ewidentnie wskazuje na zmiany obyczajowe na wschodnioniemieckiej wsi.

Mleko z automatu

W oborach stoi 740 krów mlecznych głównie rasy holstein-frieser, a w zagrodach na słomie 600 jałówek i cieląt. Od niedawna są tu także krowy rasy jersey. Nie dają tyle mleka, co holstein-friese, ale są mniej wymagające i tańsze w utrzymaniu.

Na blisko 500 hektarach uprawiane są rośliny przeznaczone na paszę, reszta jest sprzedawana. Podstawową paszą są kiszonka z kukurydzy, trawy i lucerny. Do tego dochodzą pasze treściwe i mineralizowane (część własnej produkcji, reszta kupowana).

Przeciętnie krowa w gospodarstwie Agrafrisch daje 9300 litrów mleka rocznie. Dziennie produkowane jest średnio 15 000 litrów, maksymalnie 20 000–22 000 litrów. Olbrzymia większość mleka sprzedawana jest do ponadregionalnej spółdzielni mleczarskiej Deutsche Michkontor, której członkiem jest także firma Agrafrisch, w cenie 0,32 euro (1,47 zł) za litr. Od zniesienia pięć lat temu przez Unię Europejską kwot na produkcję mleka jego cena systematycznie spada. Powodem jest znaczny wzrost produkcji w Niemczech i w krajach sąsiednich, także w Polsce.

Obecna cena mleka jest dla niemieckich rolników często na granicy opłacalności, muszą więc oni szukać alternatyw. Agrafrisch zainwestowało we własną mleczarnię, gdzie mleko jest schładzane i pasteryzowane. Obecnie 3 proc. całej produkcji mleka w gospodarstwie sprzedawane jest przez sieć 14 samoobsługowych punktów sprzedaży, położonych w promieniu 100 kilometrów (połowa jest w Berlinie). Przez całą dobę można tam kupić pasteryzowane mleko w cenie 2 euro za litr, a także inne produkty z gospodarstwa rodziny Meise – jajka, mięso, miód i ser. – Chcielibyśmy, aby w przyszłości znacznie więcej mleka było sprzedawane w sprzedaży bezpośredniej – mówi Meise.

Produkty z gospodarstwa sprzedawane są również przez internet, ale ta forma sprzedaży na razie nie najlepiej się sprawdza.

Inwestycje w zieloną energię

Na 3000 hektarów uprawiane są kukurydza, pszenica, rzepak i lucerna oraz łubin. Gleba w tej części kraju nie jest zbyt żyzna, ale w tym roku plony były niezłe: pszenica – 7 ton, kukurydza – 25–30 ton, rzepak – 3–4 tony.

Ważnym źródłem dochodów gospodarstwa jest biogazownia. W instalację o mocy 600 kW zainwestowano 2 miliony euro. Fermentacji poddawane są głównie gnojowica i odpady roślinne. Dzięki państwowym dopłatom do produkcji prądu z odnawialnych źródeł, które gwarantowane są na 20 lat, Agrafrisch za każdą kWh otrzymuje 21 centów (0,94 zł). Instalacja już w pierwszym roku należała do najbardziej opłacalnych części działalności gospodarczej firmy. To zachęciło młodych rolników do kolejnej inwestycji. Obecnie budowana jest kolejna biogazownia o mocy 2,4 MW.

Ponadto firma wydzierżawiła dachy swoich obór pod panele słoneczne, więc na terenie gospodarstwa produkowane będzie jeszcze więcej prądu. Aby te duże ilości prądu doprowadzić do sieci, producenci energii zbudują własny odcinek trakcji elektrycznej o długości prawie 3 kilometrów. Koszt szacowany jest na kilkaset tysięcy euro.

Fabian Meise, który odpowiada za biogazownię, dodatkowo rozwinął projekt. Chodzi o ciepło, które w zwykłych okolicznościach, by się po prostu marnowało. Ogrzewanie w budynku biurowym i w mleczarni zapewnia mikrosieć, która powiązana jest z biogazownią. Ciepło z biogazowni służy także do suszenia pulpy pozostałej po procesie fermentacji. Jest ona potem pakowana i sprzedawana jako nawóz do kwiatów i warzyw.

Benjamin Meise (39 l.) pokazuje na ekranie komputera mapę z prognozą na nadchodzące dziesięciolecia. Nie wróży ona dobrze rolnictwu we wschodnich regionach Niemiec. Brak wody może – według przewidywań naukowców – ograniczyć plony nawet o połowę.

– Jesteśmy zmuszeni do dywersyfikacji źródeł dochodów w naszym gospodarstwie – mówi młody rolnik, który studiował ekonomię w Warszawie i trzy lata swojego zawodowego życia spędził jako menedżer na Ukrainie.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rolnictwo
Polska wspomaga wojenną kasę Rosji importując nawozy. Najwięcej w UE
Rolnictwo
Węgry ograniczą import produktów rolnych z Ukrainy. Rosja zadowolona
Rolnictwo
Największy producent wina Rosji w mackach Kremla. Parodia w sądzie
Rolnictwo
Przybywa zboża z Rosji w Europie. Dojrzewa pomysł na cła
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rolnictwo
Putin zawłaszcza jeden z największych agroholdingów w Rosji. To biznes z USA