Lewica zapowiedziała zorganizowanie w Białymstoku marszu przeciw przemocy w odpowiedzi na wydarzenia z 20 lipca. Z kolei Platforma Obywatelska domagała się dymisji szefowej MSWiA Elżbiety Witek.
Kilkuset uczestników marszu niosło tęczowe flagi i parasole. Na transparentach mieli hasła: "Miłość nie jest grzechem", "Równość płci", "Miłość dla wszystkich ponad wszystko", "Miasto bez barier". Po obu stronach marszu szli kontrmanifestanci ze środowiska kibiców. Uczestników obu zgromadzeń oddzielał kordon policji.
Do pierwszych incydentów doszło jeszcze przed wyruszeniem marszu, zaatakowanego przez środowiska pseudokibicowskie. W czasie zamieszek w Białymstoku pobity został m.in. 14-letni chłopak.
- Uważam, że to jest obowiązek polityków, żeby umieć wykroczyć poza partyjniactwo i w takiej sprawie powiedzieć "nie" dla przemocy. Ja bym był najszczęśliwszy, gdybym zobaczył w niedzielę w Białymstoku panią minister Witek, pana premiera - skomentował w TVN24 Adrian Zandberg.