Podejmując rękawicę rzuconą przed redaktora Tomasza Pietrygę w tekście „Po co młodym samorząd prawniczy" („Rzecz o Prawie" z 20 kwietnia 2016 r.) i korzystając z jego zaproszenia na łamy gazety, jako wicedziekan Rady OIRP w Krakowie, a jednocześnie kandydat do władz samorządu w kolejnej kadencji chcę odpowiedzieć na postawione przez redaktora pytanie: po co młodym samorząd prawniczy?
Najpierw istotne sprostowanie. Uważam, że pytanie powinno brzmieć: „po co radcom prawnym samorząd?". Sugerowany w tekście red. Pietrygi podział na młodych i starszych dobrze sprzedaje się medialnie, ale tak naprawdę konfliktowanie członków samorządu nie służy jego jedności. A przecież w jedności siła. Jeśli nie uświadomimy sobie, że stanowimy jedną grupę zawodową o wspólnych interesach, a zamiast tego tworzyć będziemy podziały, których linią demarkacyjną ma być staż w zawodzie (młody radca to dla mnie osoba niedawno wpisana na listę radców prawnych, niekoniecznie młoda wiekowo – deregulacja spowodowała przecież napływ do zawodu osób, które dawno już ukończyły studia, a dopiero teraz uzyskały wpis), to faktycznie niedługo dojdzie do samozagłady samorządu. Jeśli tego podziału nie zasypiemy i rozczarowani, odseparowani „młodzi się wkurzą", to po samorządzie zostanie tylko wspomnienie tłustych lat sprzed deregulacji... A żeby nie było wątpliwości, mając ledwo co ukończone lat 40 i wpis na listę uzyskany przed ośmiu laty, sam siebie zaliczam do grupy międzypokoleniowej.
Po co zatem radcom prawnym samorząd? Według art. 41 ustawy o radcach prawnych między innymi po to, by reprezentować ich oraz aplikantów radcowskich oraz chronić ich interesy, biorąc udział w zapewnianiu warunków do wykonywania ustawowych zadań, współdziałając w kształtowaniu prawa. Tyle ustawa, diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach. Bo należy się zastanowić, czy od samorządu oczekujemy roli minimum, ograniczania się do zbierania składek i prowadzenia list radców prawnych i aplikantów, organizowania aplikacji? Czy może jednak spodziewamy się większej aktywności?
W jedności siła
Bez wątpienia wykonywanie podstawowych zadań ewidencyjno-szkoleniowych jest niezbędnym elementem funkcjonowania samorządu. Nie można też lekceważyć reprezentowania radców prawnych i ich interesów we współdziałaniu w kształtowaniu prawa. Sam będąc współpracownikiem Ośrodka Badań Studiów i Legislacji Krajowej Rady Radców Prawnych, uczestniczyłem w konsultacji projektów rozporządzeń w sprawie opłat i kosztów (pisałem o tym na łamach „Rzeczpospolitej" 30 marca 2016 r. w tekście „Kto pyta, nie błądzi"). Wiem, ile wysiłku wymagał udział w tych pracach i przedstawienie argumentów za podniesieniem stawek. Ten wysiłek członków samorządu pełniących funkcje w jego organach przynosi korzyść wszystkim radcom prawnym – ale jest ich podstawowym i ustawowym obowiązkiem. Należy zadać pytania: czy można oczekiwać jeszcze większego wysiłku i czy do udziału w pracach samorządu i obejmowania funkcji w jego organach należy zachęcać kolejne pokolenia radców. Odpowiedź na oba pytania jest twierdząca i jest oczywistą konsekwencją przywołanej przeze mnie zasady: w jedności siła.
Jakiej zatem „wartości dodanej" możemy się spodziewać po samorządzie radców prawnych, jakie mają być kierunki jego wzmożonej aktywności? Odpowiedzi dostarcza obserwacja sytuacji na rynku usług prawnych, a także wsłuchanie się w głosy naszych kolegów, którzy oczekują, by samorząd zrobił coś dla nich, a nie tylko wykonywał swoje administracyjne obowiązki. Tę odpowiedź ująłem w hasłach „Promocja, integracja, edukacja". Objętość tekstu nie pozwala na szczegółową prezentację działań kryjących się pod powyższymi hasłami, myślę jednak, że nawet skrótowa prezentacja pozwoli jednoznacznie wskazać kierunki działań.