Wraca idea budowy IV RP. Rewolucja w państwie odbywa się zgodnie z planem, który w głowie prezesa PiS zrodził się wiele lat temu. Kluczowym elementem tego procesu jest operacja związana z Trybunałem Konstytucyjnym.
Tak. Rozpętanie burzy nad głowami sędziów Trybunału w pierwszych tygodniach rządów Prawa i Sprawiedliwości było wkalkulowane w bilans politycznych zysków i strat Jarosława Kaczyńskiego. Co więcej, ten ruch można było przewidzieć. Bynajmniej nie za sprawą szklanej kuli czy wnikliwych analiz speców od marketingu politycznego. Prezes PiS ze swoimi zamiarami się nie krył. Dzielił się nimi wprost z dziennikarzami. Wystarczy sięgnąć do treści wywiadu, jakiego Kaczyński udzielił dziennikarzom „Rzeczpospolitej" we wrześniu 2013 roku („Biznes to często przystań ludzi PRL", 4 września 2013 r.).
Konsekwentna wizja zmian
Już na samym początku padają kluczowe słowa prezesa PiS: „chcemy mieć większość konstytucyjną, aby móc przebudować państwo (...) będziemy chcieli pójść bardzo daleko". Reformatorskich zapędów Kaczyńskiego zdają się nie studzić ograniczenia, jakie mogą postawić sędziowie Trybunału Konstytucyjnego. „Obecna konstytucja jest bardzo niedobra (...). Uważam, że pozycja Trybunału musi się zmienić. Nie może być tak, że decyzja przyjęta w demokratyczny sposób przez parlament może być uchylona zwykłą większością przez pięcioosobowy skład TK. Tak być nie może".
Brzmi znajomo? Te same słowa sprzed ponad dwóch lat prezes PiS powtórzył w czasie V Marszu Wolności i Solidarności. O czym to świadczy? Przede wszystkim o konsekwencji autora wizji zmian. Wizji ugruntowanej od lat, której przed nikim nie ukrywał. Wobec tego fakt skupienia uwagi PiS na Trybunale Konstytucyjnym nie powinien nikogo dziwić.
Opinię publiczną mogą jedynie zaskakiwać narzędzia użyte do osiągnięcia celu i tempo działania. Warto zauważyć, że intencje Jarosława Kaczyńskiego nie dotyczą jedynie wymiany pięciu sędziów Trybunału. Słowa wyrażają chęć zmiany filozofii funkcjonowania tego organu czy wręcz przypisania mu zupełnie nowej roli. Takiej, która nie pozwalałaby na kwestionowanie kolejnych ustawowych posunięć PiS.