Już za tydzień, 18 września, prezydent USA Donald Trump wraz z małżonką Melanie podejmą prezydenta Rzeczpospolitej Andrzeja Dudę wraz z małżonką Agatą Kornhauser-Dudą. To wydarzenie szczególnie znaczące. Nie tylko ze względu na rangę, jaką nadaje mu protokół dyplomatyczny, ale też z powodu spodziewanej agendy politycznej.
Szczególnie ważny jest czas tego spotkania, na które polski prezydent uda się bezpośrednio z Bukaresztu ze spotkania liderów 12 państw tworzących Międzymorze. W ten sposób Biały Dom potwierdza stan faktyczny. Polska z racji polityczno-demograficznych traktowana jest jako lider bloku państw naszego regionu. Naturalny lider, bo będący zwornikiem trzech subregionów: V4, czyli Grupy Wyszehradzkiej, państw bałtyckich oraz Bałkanów. Waszyngton wie, że to właśnie Rzeczpospolita jest krajem, wokół którego organizuje się tuzin krajów „nowej Unii" (oczywiście nie wliczamy do tej konstelacji Cypru i Malty, a więc państw, które też przystąpiły do UE w 2004 roku, ale z racji położenia geograficznego nie mogą być uwzględniane w tych rozważaniach).
Lider „Międzymorza"
Obóz rządzący może czuć satysfakcję, że tezy totalnej opozycji o rzekomej międzynarodowej izolacji Polski nijak się mają do rzeczywistości. Zapewne spotkanie Trump-Duda w Waszyngtonie przyda się polskiej centroprawicy i prawicy przed wyborami samorządowymi, których pierwsza tura odbędzie się ledwie pięć tygodni po rozmowach w Białym Domu. Jednak z punktu widzenia interesu państwa od wynikającej ze szczytu prezydentów uzasadnionej radości władzy czy smutku opozycji, znacznie ważniejsze są sprawy, które poruszą przywódcy obu państw w trakcie zarówno rozmowy „jeden na jeden", jak i w czasie spotkania przedstawicieli obu administracji.
A liderzy największego mocarstwa świata i największego państwa „nowej Unii" mają o czym rozmawiać. Agenda szczytu nie jest znana, ale wydaje się oczywiste, że dotyczyć on będzie trzech obszarów. Pierwszy z nich to zagadnienia geopolityczne i polityczne. Drugi – militarne (choć trudno go odseparować od tego pierwszego). Trzeci wreszcie – współpraca gospodarcza, szczególnie gdy chodzi o energetykę; skądinąd ten trzeci obszar współpracy również związany jest z wielką polityką i geopolityką. Prawdę mówiąc, w XXI wieku w szczególny sposób aktualność zyskują słowa niemieckiego pisarza Thomasa Manna „nie ma nie-polityki. Wszystko jest polityką".
Gdy chodzi o kwestie stricte polityczne, warto podkreślić szczególny moment spotkania. Stany Zjednoczone w trosce o swoje interesy gospodarcze podjęły globalną rywalizację z Chinami, ale też walczą o swoje, konkurując ekonomicznie z krajami, które pozostają w Sojuszu Północnoatlantyckim. Amerykańska polityka gospodarcza w wymiarze międzynarodowym jest swoistym buntem przeciwko wyraźnie niekorzystnemu bilansowi handlowemu z różnymi państwami, w tym „zaprzyjaźnionymi".