Gdyby odwołać się do psychologii społecznej, to dość jasno widać, że orzeczenie obecnego, tzw. Trybunału Konstytucyjnego, było kroplą, która przelała pełną czaszę gniewu. Poczucie ograniczania wolności, poczucie rosnącego prześladowania przez państwo inności i różnorodności, rosnące poczucie pogardy ze strony rządzących narastało. Aż wybuchło. Można mi zarzucić, że to socjologiczne zmyślenia, ale mogę odwołać się do piosenek młodzieżowych, ot, na przykład piosenki Karola Krupiaka, który wyśpiewuje, „to był bardzo chory rok, w bardzo chorym kraju, od wirusa po protesty mamy rząd na haju, chorzy fanatycy, pomyleni kłamcy”. I dalej coś bardzo aktualnego: „Kurski, czekaj, jak kto było? kobiety przy garnkach! poniesiecie konsekwencje, także za psychola Czarnka, nienawiść jednoczy. To jest właśnie piękno, kobiety mają gotować, to wam ugotują piekło”.
Zastanawiałem się z niektórymi kolegami, skąd taka złość, taki gniew na tych manifestacjach? Wulgaryzmy to silny znak złości i gniewu, ba, chwilami nawet wściekłości. Nie ulega wątpliwości, że nawet, gdy to porównać z wszelkimi masowymi, wcześniejszymi protestami, czy to KODu, czy to „czarnego protestu” kobiet, nic takiego nie miało miejsca. Być może, po pierwsze, fakt, że mamy za sobą piąty rok rządów PiSu ma tu znaczenie. Poczucie osaczania człowieka, obywatela przez pisowskie państwo z całą pewnością narasta i jak się okazuje, jest rejestrowane nie tylko przez liberalną i lewicową inteligencję. Także przez młodych ludzi.
Po drugie, być może doświadczenie pandemii, doświadczenie tego, jak ważne jest ciało, ma tu także swoje znaczenie. Wyniki mini-badań, jakie pod moim i mego współpracownika, (prawie) doktora Ogrodnika, nadzorem zrealizowali studenci Wydziału Socjologii można zinterpretować, że pojawiła się nowa świadomość własnego ciała, jego związku z ruchem i swobodą ruchu, ale także – jego związku z potrzebą kontaktów, interakcji z innymi. Do tego dochodzi – też zawarte w treści cytowanej piosenki Krupiaka – przekonanie o bezładzie, chaosie rządowego zarządzania pandemią, miotania się bez z góry przyjętej strategii, bez odwołania się do prezentowanej przez specjalistów wiedzy. Chodzi mi na przykład o raport zespołu ekspertów przy Prezesie Polskiej Akademii Nauk ds. Covid-19, gdzie można było w połowie września przeczytać możliwe scenariusze i przewidywania rozwoju epidemii. Ten rząd jest całkowicie impregnowany na wiedzę, naprawdę, nawet w takiej kwestii.
Jednak niesłabnąca od 7 dni fala protestów zaczyna być czymś więcej, niż to, co znaliśmy wcześniej. Można zaryzykować tezę, że kształtuje się nowy, silny ruch społeczny, który ma jasno wytyczony – póki co – jeden cel, ale zarazem za nim kryją się już inne. Protesty już stworzyły nowe więzi, zawiązały się znajomości i – zapewne – przyjaźnie. Nie ulega wątpliwości, że powoli wyłaniają się liderzy, ci, którzy prowadzą pochody, ci, którzy proszą albo nawołują do różnych zachowań idący tłum lub tłumek uczestniczek i uczestników.
Co ważne, jeśli w tych protestach przeważają dziewczęta i młode (na ogół) kobiety, to jednak uderzająca jest liczba uczestniczących w nich chłopców i młodych mężczyzn. Nie brakło ich w słynnym proteście „czarnych parasolek”, ale teraz obecność mężczyzn jest – jak mogę wnioskować po obrazach z różnych miast i miejscowości – bez porównania większa. Telewizyjne wypowiedzi młodych świadczą o tym, że chcą wspomagać swoje siostry, dziewczyny i wyrażają poczucie obowiązku, by wspomóc protest. Ponadto, jeśli porównać to z „czarnymi parasolkami”, nad tamtym protestem wyraźnie czuwały organizacje kobiece, feministyczne stowarzyszenia i powstały wówczas „Strajk Kobiet”. Teraz, owszem, na początku niewątpliwie działaczki Strajku Kobiet odegrały ważną i inspirującą rolę, rzuciły niektóre hasła i dały znak – symbol protestu (o tym będzie mowa dalej). Nie chcę pomniejszać ich zasług, ale mam wrażenie, że z całą pewnością nie można powiedzieć, iż ktokolwiek tym ruchem kieruje, ktokolwiek też wpływa jednolicie na ten ruch. Tak nie jest – to jest działanie spontaniczne, aczkolwiek umówione, a zatem demonstranci wytworzyli swoje kanały informacyjne, tworzy się ich własny język i symbole. Jeśli nawet zaczerpnięte są z języka i symboli organizacji feministycznych, to jest wzbogacany i rozwijany całkiem spontanicznie. Także obok symbolu błyskawicy, którą tak twórczo i perfidnie arcybiskup Jędraszewski porównał ze znakiem SS i Hitlerjugend, pojawiają się nowe. Pełno jest memów, które stanowią też swoisty język demonstrujących.