Coraz więcej wątpliwości pojawia się w sprawie mordercy Władisława Rosliakowa. Prezydent Putin twierdzi, że wszystkiemu winna jest globalizacja. Ale to nie tłumaczy, czemu 18-latek dostał pozwolenie na broń i legalnie kupił karabin bardzo dużego kalibru.
Silny odrzut broni
W połowie września Rosliakow przeszedł wszelkie konieczne testy – w tym rozmowę z psychologiem, który uznał, że uczeń czwartej klasy technikum może posiadać broń. Miesiąc później wszedł do swojej szkoły z karabinem, ubrany w biały T-shirt z napisem „Nienawiść". - „Kupił sobie najtańszą «pompkę» (karabin przeładowywany za pomocą ruchomego łoża – red.), turecki Hatsan. To nie jest takie drogie, jakieś 300–500 dolarów. No, ale do tego 120–150 naboi. Ponadto w Rosji można łatwo dostać pozwolenie na broń, ale opłaty za nie są bardzo duże. Skąd on na to wziął pieniądze?" – pytał ukraiński internauta z Kercza, ale mieszkający obecnie w Dnipro.
Według śledczych 18-latek mieszkał z matką, pielęgniarką. Rozstała się z mężem i wynajęła mieszkanie. Nic nie wskazuje by posiadała środki pozwalające kupić synowi broń.
„Do takiego ataku nie są potrzebne jakieś superumiejętności. Wystarczy podstawowe szkolenie, najwyżej przez miesiąc" – napisał mailem „Rzeczpospolitej" ukraiński wojskowy. Ale jednak konieczne jest przygotowanie, choćby po to, by wiedzieć, jak strzelać z nietypowego karabinu dużego kalibru, i nie zgubić go po wystrzale i silnym odrzucie broni.
Jednocześnie Rosliakow przez trzy lata przychodził do szkoły z bagnetem. Nikt go nie zatrzymał przy wejściu do technikum, gdzie stoją bramki do wykrywania metalu.