Chad Elwartowski i jego partnerka Nadia Supranee Thepdet uciekli z domu i zbudowali platformę kilkanaście kilometrów od wybrzeży wyspy Phuket. Para ukryła się tam po cofnięciu wizy.
Elwartowski promował w mediach społecznościowych budowę podobnych platform. Twierdził, że jego konstrukcja nie podlega suwerenności żadnego państwa. Amerykanin uważa, że "dom na wodzie" jest poza wodami terytorialnymi Tajlandii, z czym nie zgadzają się władze.
Para może usłyszeć wyrok dożywotniego więzienia lub nawet karę śmierci. Jednocześnie władze Tajlandii powiedziały w rozmowie z CNN, że nie wiedzą, czy para nadal przebywa na terenie kraju lub w obrębie wód terytorialnych Tajlandii.
"Nadia i ja nadal jesteśmy bezpieczni" - napisał na Facebooku Elwartowski. Amerykanin powiedział, że nie wie, czy jego dom został zniszczony. "To, czy nadal tam jest, czy nie, nie ma dla mnie większego znaczenia. Bardziej niepokoi mnie to, że Nadia jest wypędzana z ojczyzny. Jej syn się martwi. Mam nadzieję, że pewnego dnia będą mogli się ponownie spotkać" - dodał.