To było przedsięwzięcie przeprowadzone z premedytacją, bo „wspólnie i w porozumieniu” – twierdzi prokuratura, która w sprawie afery GetBacku zarzuciła oszustwo 18 menedżerom, a dla dziewięciu z nich wystąpiła o areszt.
Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, na prowizjach od sprzedaży obligacji, które reklamowano klientom jako „lokaty bankowe”, oferujący zarabiali krocie: jednorazowo od kilku do kilkunastu tysięcy złotych – wynika z dowodów zebranych przez śledczych.
Polecenia z góry
Dwaj byli prezesi Idea Banku – Jarosław A. i Tomasz B., trzej byli członkowie zarządu – Dariusz M., Małgorzata Sz. i Aneta S.-K., a także szefowie lub wiceszefowie departamentów oraz pracownicy Idea Banku i Lion’s Banku od wtorku są podejrzani o oszustwa na szkodę klientów. Mieli się go dopuścić, sprzedając obligacje GetBacku, mimo że Idea Bank nie miał do tego prawa, bo nie posiadał zgody KNF. Przez to 400 klientów banku (tylu poszkodowanych wskazano w zarzutach) kupiło obligacje za blisko 90 mln zł. „Rzeczpospolita” poznała szczegóły zarzutów.
Co z nich wynika? Zdaniem Prokuratury Regionalnej w Warszawie wiedza o tym, że bank nie posiada zezwolenia KNF na sprzedaż obligacji, była w nim wręcz powszechna. „Niemal wszyscy o tym wiedzieli” – przyznali śledczym podejrzani. „Trzeba sprzedać obligacje za 40 mln zł ” – to jedno z zaleceń z góry, od zarządu banku (byłego), miało trafić do pracowników – przyznają niektórzy podejrzani.
Oferowanie obligacji wyglądało jak żywcem wzięte z filmu „Wilk z Wall Street”.