Stefan W. 13 stycznia zranił śmiertelnie nożem prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, podczas 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Kilka tygodni wcześniej opuścił zakład karny. Skazany był na karę 5 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności za dokonanie czterech napadów.  

 

Jak podkreślił w Polskim Radiu 24 wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik, w kontekście odbywania kary przez Stefana W. zostały dochowane procedury. - Musi zostać spełnionych kilka przesłanek, by móc zastosować "ustawę o bestiach" - powiedział Wójcik. - Jeżeli ktoś ma zdiagnozowaną chorobę psychiczną, to nie kwalifikuje się do zastosowania "ustawy o bestiach", dotyczącej sprawców niebezpiecznych przestępstw. Stefan W. nie mógł zostać umieszczony w Gostyninie - dodał. - Tam można umieszczać osoby, które mają zaburzenia psychiczne, np. osoby mające problem z pedofilią, czy też uzależnione od narkotyków lub alkoholu; osoby, które jednocześnie przechodziły terapię i osoby, które stanowią zagrożenie dla porządku publicznego, zdrowia i życia innych ludzi. W przypadku Stefana W. nie spełniono kilku przesłanek - podkreślił Michał Wójcik. 

Wiceminister sprawiedliwości podkreślił, że dotyczy to również kwestii ewentualnego zagrożenia, jakie Stefan W. mógłby stanowić na wolności. - Ten człowiek był wielokrotnie badany w zakładzie karnym, nie wykazywał agresywnych zachowań. To wynika z rozmów ze współwięźniami i wychowawcami. Nie było w opiniach informacji, by miał on stanowić zagrożenie dla innych - powiedział polityk PiS. - Służba Więzienna nie jest sędzią; nie może decydować o tym, do kiedy ktoś przebywa w zakładzie karnym - dodał w rozmowie z Polskim Radiem.