Kreml szybko zareagował na skargi Aleksandra Łukaszenki, jakoby nie chciał sprzedać sąsiadowi kaszy gryczanej, tak jak to bywało w czasach sowieckich.
- Aleksandr Grigoriewicz (Łukaszenko - red.) ma przestarzałe informacje. Już 13 kwietnia odbyła się rozmowa premierów Rosji i Białorusi, podczas której strona białoruska poruszyła sprawę dostaw rosyjskiej żywności na Białoruś - poinformowała rosyjskie media wicepremier Wiktoria Abramienko.
- Nasi partnerzy białoruscy byli zainteresowani dostawami 7 tysięcy ton kaszy gryczanej i 2 tysiącami ton ryżu. I taki poziom sprzedaży uzgodniliśmy. A 15 kwietnia kombinat rolny z Ałtajskiego Kraju załadował pierwsze 538 ton kaszy gryczanej dla Białorusi. Według stanu na dziś (22 kwietnia) Rosja dostarczyła na Białoruś 2,756 tysiąca ton kaszy gryczanej - dodała wicepremier.
Greczka, jak nazywają kaszę Białorusini i Rosjanie, to produkt strategiczny na Białorusi. W czasie każdego kryzysu greczka jako pierwsza znika z białoruskich sklepów. Tak się stało i teraz w czasie pandemii. W ciągu miesiąca Białorusini wykupili wszystkie strategiczne zapasy tego produktu. A miały one starczyć krajowi na pięć miesięcy.
Od podaży kaszy zależą nastroje w społeczeństwie białoruskim, dlatego wczoraj dyktator Łukaszenko za brak greczki w sklepach oskarżył Rosję, która jakoby miała odmówić sprzedaży towaru sąsiadowi.