Dalekosiężna broń zamawiana w ramach programu zbrojeniowego Homar ma być polską odpowiedzią na rosyjskie iskandery.
System HIMARS pozwoliłby polskim artylerzystom „na wykonywanie głębokich uderzeń rakietowych" – zakomunikowało MON. Zdaniem resortu obrony wyposażenie armii w wieloprowadnicowe wyrzutnie które da się uzbrajać w kilka rodzajów kierowanych precyzyjnie pocisków „stanowi niezwykle ważny element realizacji programu modernizacji Sił Zbrojnych RP". Razem z wyrzutniami rakietowymi, Polska pozyska również precyzyjnie naprowadzane pociski oraz pakiet logistyczny i szkoleniowy - poinformowało MON.
Szczegółowe zamówienie na zestawy rakietowe Himars w końcu zeszłego tygodnia już zostały przesłane do Waszyngtonu. W najbliższych miesiącach możliwość sprzedaży broni w ramach procedury FMS ( Fereign Military Sales ) powinien zaakceptować amerykański Kongres. Wtedy rządowi negocjatorzy przystąpią do uzgodnienia ostatecznego kontraktu.
Fakt, że armia zamówi amerykańskie himarsy nie jest zaskoczeniem. Już od co najmniej roku wiadomo, że wojsko jest zainteresowane sprzętem produkowanym przez Lockheed Martin.
Ekspresowy zakup z półki
W lipcu tego roku ministerstwo obrony podjęło decyzję o zmianie formuły pozyskiwania rakietowego oręża w ramach programu „Homar". Wbrew wcześniejszym zapowiedziom ,że produkcją i integracją wyrzutni z importowanymi zagranicznymi rakietami zajmie się konsorcjum firm z Polską Grupą Zbrojeniową na czele, w lipcu tego roku MON postanowiło, że broń wartą miliardy zł, polska armia kupi „z półki", negocjując kontrakt bezpośrednio z administracją USA. Taka procedura - tłumaczył latem resort obrony, pozwoli przyspieszyć dostawy dywizjonowych modułów ogniowych HIMARS a przy okazji zaoszczędzić - eliminując koszty i ryzyko prowadzenia w kraju prac badawczo rozwojowych, wdrożenia systemu i realizowania przemysłowych zobowiązań offsetowych.