Ekonomiści i eksperci rynku pracy są zgodni co do tego, że w 2018 r. trudno będzie firmom uniknąć większej presji płacowej. Sprzyjać jej będzie kurcząca się podaż kandydatów do pracy, którą coraz trudniej będzie wyrównywać imigrantami zarobkowymi z Ukrainy. Tym bardziej że mocniej może ich kusić możliwość bezwizowych wyjazdów na Zachód.
„Rok wyższych płac" – pod takim tytułem opublikował swoje oczekiwania dotyczące 2018 r. zespół Piotra Kalisza, głównego ekonomisty Banku Citi Handlowy. Według niego obecnie – gdy dostępne dane potwierdzają ekonomiczny boom w Polsce – trudno dostrzec czynniki, które miałyby powstrzymać narastanie żądań płacowych. Tym bardziej że już jesienią 2017 r. nastąpiło przyspieszenie wzrostu wynagrodzeń. W rezultacie w niektórych branżach w 2018 r. możliwe są nawet dwucyfrowe podwyżki. Sprzyjać temu będzie stale rosnące zapotrzebowanie na pracowników, któremu towarzyszy spadek ich podaży. Do kurczącej się liczby osób w wieku produkcyjnym (o ok.1 00 tys.) dojdą bowiem skutki powrotu do niższego wieku emerytalnego. Zdaniem analityków Banku Citi Handlowy w rezultacie co najmniej 100 tys. osób odpłynie z rynku pracy.