Zachęceni przyjazną dla imigrantów retoryką, która płynie z Białego Domu Bidena, tysiące ludzi z krajów Ameryki Środkowej – Hondurasu, Salwadoru i Gwatemali – dociera do granicy amerykańskiej w nadziei na bezpieczniejsze i lepsze życie w USA.
W lutym zatrzymano tam ponad 100 tys. osób, o 28 proc. więcej niż w styczniu. Już zapowiada się, że w marcu może paść kolejny rekord, bo od początku miesiąca dziennie zatrzymywanych jest 4 tys. osób – wynika z najnowszych danych U.S. Customs and Border Protection.
Wędrujące dzieci
– Spodziewamy się największego od 20 lat napływu migrantów zza południowo-zachodniej granicy – przyznał Alejandro Mayorkas, szef Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Największym problemem są dzieci, które podążają do USA bez opieki dorosłych, samotnie lub w grupach. Po tym, jak administracja Bidena zmieniła przepisy, strona amerykańska może odsyłać dorosłych oraz całe rodziny do kraju pochodzenia. Ale dzieciom i nastolatkom podróżującym samotnie jest zobowiązana zapewnić opiekę i schronienie. W rezultacie dziennie granicę amerykańską przekracza około 500 nieletnich z południa.
Władze amerykańskie nie mają jednak wystarczającej liczby miejsc w ośrodkach opieki przystosowanych dla nieletnich. Ponad 4000 dzieci i młodzieży przebywa w spartańskich warunkach pod opieką Straży Granicznej. Śpią często na matach, pod celofanowymi przykryciami, z utrudnionym dostępem do toalet, co daje republikanom pole do krytyki, a obrońcom imigrantów powody do oburzenia.