Po szczycie w Hanoi Trump i Kim mają pomysł na układ

W Hanoi nakreślono kompromis: USA zniosą część sankcji, a Korea Północna zlikwiduje część arsenału jądrowego.

Aktualizacja: 28.02.2019 22:08 Publikacja: 28.02.2019 18:35

Donald Trump sam na czwartkowej konferencji prasowej po spotkaniu z Kim Dzong Unem

Donald Trump sam na czwartkowej konferencji prasowej po spotkaniu z Kim Dzong Unem

Foto: AFP

Najlepsi kucharze Wietnamu szykowali się już do wniesienia na stoły przystawki z foie gras, gdy w południe obiad obu przywódców został niespodziewanie odwołany.

– W życiu zawsze trzeba być gotowym na wycofanie się z rozmów. Ale rozstaliśmy się w bardzo dobrej atmosferze – tłumaczył kilkanaście minut później na konferencji prasowej Donald Trump, który zamiast Kim Dzong Una miał u swojego boku sekretarza stanu Mike'a Pompeo.

Trump spędził znaczną część poprzedniej nocy, oglądając zeznania w Kongresie swojego byłego prawnika Michaela Cohena. Usłyszał, że jest „oszustem, rasistą i kanciarzem", który wiedział, że WikiLeaks zamierza opublikować poufne maile sztabu Hillary Clinton. Porozumienie z Kimem w takim momencie byłoby dla Trumpa idealnym rozwiązaniem: amerykańska opinia publiczna zajęłaby się czymś innym niż analizą brudów z prezydenckiego życia.

Jongbjon do likwidacji

Wysłannik CNN do Hanoi Jim Acosta ujawnił, że w amerykańskiej delegacji obawiano się, że właśnie tym tropem pójdzie prezydent. Tym bardziej że podczas poprzedniego szczytu z Kimem w Singapurze w czerwcu ub.r. Trump niespodziewanie zgodził się na wstrzymanie dorocznych manewrów armii amerykańskiej w Korei Południowej.

Do porozumienia ostatecznie nie doszło. Ale na konferencji prasowej miliarder odmówił złożenia deklaracji, że Ameryka nadal domaga się „pełnej i możliwej do sprawdzenia denuklearyzacji" Korei Północnej. A to oznacza radykalny zwrot w prowadzonej od kilkudziesięciu lat przez Waszyngton polityce wobec Pjongjangu i nakreśla ramy kompromisu, nad którym teraz będą pracowali dyplomaci obu krajów.

Kilka godzin wcześniej Kim, w swojej pierwszej w historii odpowiedzi na pytanie amerykańskiego dziennikarza, także zasygnalizował wolę kompromisu, przyznając, że gdyby nie rozważał jakiejś formy ograniczenia zbrojeń nuklearnych, „nie znajdowałby się tutaj". – Za wcześnie jest stwierdzić, czy uda nam się osiągnąć porozumienie. Ale czuję, że nadejdą dobre wiadomości – uznał dyktator.

Teraz to zadanie niełatwe, obie strony muszą uzgodnić granice wzajemnych ustępstw.

– Poszło o sankcje – potwierdził Trump doniesienia, że rozmowy się zakończyły, gdy Kim wystąpił już na tym etapie o całkowite uwolnienie przez Amerykanów współpracy gospodarczej.

Ale przedmiotem sporu była także skala programu jądrowego, z jakiego miałby zrezygnować Kim w zamian za porozumienie z Waszyngtonem. Komunistyczny przywódca najwyraźniej jest gotowy zlikwidować gigantyczny (przeszło 400 budynków) ośrodek badań jądrowych w Jongbjon, co zasadniczo pozbawiłoby Pjongjang możliwości dalszej produkcji paliwa nuklearnego.

Ale Pompeo przyznał, że „Amerykanie chcieli więcej".

– Przedstawiliśmy im listę innych, tajnych ośrodków jądrowych. Byli zaskoczeni, że o nich wiemy. Ale my znamy każdy metr kwadratowy tego kraju – oświadczył Trump.

Prezydent przyznał, że na razie nie jest zaplanowany kolejny szczyt z Kimem. Faktycznie, precyzyjne ustalenie, jaką część arsenału jądrowego Kim będzie mógł utrzymać, zajmie dużo czasu. Ale równie trudne będzie także określenie mechanizmów weryfikacyjnych – do tej pory Korea Północna była jednym z najbardziej skrytych krajów świata. W tym kontekście istotnym etapem na drodze do porozumienia mogłoby być otwarcie wzajemnych przedstawicielstw w stolicach obu krajów: rodzaju placówek dyplomatycznych o randze niższej niż ambasady. O tym w Hanoi wspomnieli obaj przywódcy, choć konkretów nie określono.

Obawy Japonii

Do rysującego się kompromisu Kim najwyraźniej przygotowuje się już od pewnego czasu. Na szczycie w Singapurze osiem miesięcy temu obiecał wstrzymanie prób rakietowych – kluczowego warunku zbudowania broni jądrowej dalekiego zasięgu, która mogłaby dosięgnąć Stany Zjednoczone. Ale jednocześnie reżim kontynuuje forsowną produkcję paliwa jądrowego, które pozwoli na rozbudowę arsenału rakiet krótkiego i średniego zasięgu zdolnych dosięgnąć Koreę Południową i Japonię. Centrum na rzecz Międzynarodowego Bezpieczeństwa i Współpracy Uniwersytetu Stanforda szacuje, że w ciągu ostatniego roku w Jongbjon powstało wystarczająco paliwa do budowy pięciu–siedmiu kolejnych pocisków atomowych.

Kompromis szykowany przez Trumpa i Kima ma poparcie znacznej części establishmentu w Waszyngtonie. O takie właśnie rozwiązanie zaapelował nawet Leon Panetta, sekretarz obrony u Baracka Obamy.

– Można właściwie wykluczyć, że poza Jongbjon Korea Północna ma inne poważne reaktory zdolne produkować paliwo jądrowe – uważa Siegried Hecker, były dyrektor centrum badań jądrowych w Los Alamos w Nowym Meksyku.

O wiele bardziej kontrowersyjny jest jednak kompromis Trumpa z Kimem dla krajów azjatyckich, w szczególności dla Japonii. Jeżeli władze w Tokio dojdą do wniosku, że Ameryka zostawiła Japończyków na lodzie, mogą zainicjować pracę nad własną bronią jądrową. Możliwości technologiczne kraju pozwalają na zbudowanie pocisków nuklearnych w relatywnie krótkim czasie. Ale do podobnego wniosku mogłaby także dojść Korea Południowa, uruchamiając prawdziwy wyścig zbrojeń w tej części świata.

Za tym przykładem mógłby też pójść Iran, który mimo iż oddał przytłaczającą większość paliwa jądrowego, został przez administrację Trumpa ponownie objęty sankcjami. Strategia Kima może przekonać ajatollahów, że z Waszyngtonem lepiej grać twardo, bo wtedy osiąga się więcej. To tym większa pokusa, iż istnieją podejrzenia, że Pjongjang dzielił się już innymi krajami technologią budowy broni jądrowej. Ale jeśli Iran zbudowałby bombę jądrową, z pewnością w tym kierunku poszłaby Arabia Saudyjska, a być może i Turcja.

Najlepsi kucharze Wietnamu szykowali się już do wniesienia na stoły przystawki z foie gras, gdy w południe obiad obu przywódców został niespodziewanie odwołany.

– W życiu zawsze trzeba być gotowym na wycofanie się z rozmów. Ale rozstaliśmy się w bardzo dobrej atmosferze – tłumaczył kilkanaście minut później na konferencji prasowej Donald Trump, który zamiast Kim Dzong Una miał u swojego boku sekretarza stanu Mike'a Pompeo.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia