Temat odwoływania się do reguł tego niemieckiego prawnika, sformułowanych po upadku Trzeciej Rzeszy, odżył zresztą już wcześniej, np. przy sporze o zmiany dotyczące Sądu Najwyższego.
– Formuła Radbrucha była aktem rozpaczy wybitnego prawnika, który w obowiązującym prawie niemieckim nie widział możliwości zastosowania sankcji za zbrodnie władzy przeciwko człowiekowi. Pozwala uznać za bezprawne legalnie ustanowione prawo w sytuacji, gdy niezwykle drastycznie narusza normy moralne. Radbruch dostrzegł pułapkę założenia skrajnego pozytywizmu prawniczego, kiedy litera prawa wyznacza jego treść – ocenia Michał Romanowski, adwokat i profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
Ale czy ma sens sięganie po nią obecnie?
– Po pierwsze, nie ma pewności, czy formuła Radbrucha jest współcześnie niezbędna wobec mechanizmów zabezpieczających: konstytucji, norm prawa międzynarodowego i sądów międzynarodowych chroniących prawa człowieka. Po drugie, wydaje mi się, że spór, który toczy się w Polsce, nie dotyczy drastycznego naruszenia norm moralnych przez legalnie ustanowione prawo, ale tego, czy uchwalane ustawy są legalne w świetle konstytucji – dodaje prof. Romanowski. – Dlatego zalecałbym najdalej idącą ostrożność w powoływaniu formuły Radbrucha, biorąc pod uwagę kontekst historyczny jej sformułowania. Łatwo bowiem o jej nadużycie oraz niezachowanie proporcji.
Czy trafnie zatem np. obrońca Frasyniuka powołuje się na obywatelskie nieposłuszeństwo, wymieniając przy tym Radbrucha?