A jej poprzednicy z PiS? Kazimierz Marcinkiewicz, Mirosław Kochalski i Lech Kaczyński? Hanna Gronkiewicz-Waltz pisze na Twitterze: „Do końca 2006 zwrócono 473 nieruchomości z mieszkaniami, a w 2007-16 - 446 budynków. Odmówiłam ponad 1500 wnioskodawcom."
Kłamie. Tylko podczas jej pierwszej kadencji zwrócono niemal trzy razy więcej nieruchomości niż w trakcie rządów śp. Lecha Kaczyńskiego. PO próbuje narzucić narrację, że wszyscy wokoło są winni tylko nie PO. Jest to kuriozalne i wierzę, że warszawiacy nie dadzą się na tą propagandę nabrać. Rzeczywiście zdarzały się zwroty za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Temat reprywatyzacji jednak nie budził wtedy kontrowersji. Znam tylko jedną kontrowersyjną sprawę zwrotową z czasów Lecha Kaczyńskiego - afera na ogródkach przy Waszyngtona. Reakcja Lecha Kaczyńskiego była jednak modelowa i bardzo kategoryczna – wyrzucił urzędników za nią odpowiedzialnych z ratusza i odeszła wiceprezydent stolicy nadzorującą pion nieruchomości.
I wtedy awansował Marcin Bajko, były wieloletni dyrektor miejskiego Biura Gospodarki Nieruchomościami.
Który zatrudniony został wcześniej. Powtórzę jeszcze raz, zwroty kamienic były też przed prezydenturą Hanny Gronkiewicz-Waltz, ale nie każda reprywatyzacja jest złodziejska. Nie każda reprywatyzacja budzi wątpliwości. Jeśli zwrot odbywał się na rzecz prawowitego właściciela, nie handlarza roszczeń, a oddanie kamienicy nie wiązało się z utartą praw przez lokatorów, to takie działanie mogło się odbyć.
Kamienica przy Nabielaka, w której mieszkała walcząca z handlarzami roszczeń spalona Jolanta Brzeska, została oddana za czasów pana Mirosława Kochalskiego, mianowanego na komisarza przez Lecha Kaczyńskiego.
Jestem wstrząśnięty nonszalancją komisarza Kochalskiego przy wyrażaniu zgody na zwroty kamienic. Dzisiaj powinny być wyciągnięte wobec niego konsekwencje.
Powinien przestać być wiceszefem Orlenu za to co robił w stolicy w 2006 roku?
Rada nadzorcza Orlenu powinna rozważyć tą sprawę. Jego wiarygodność jest obecnie nadszarpnięta. Nie można też jednak pomijać faktu, że gehenna lokatorów z kamienicy przy Nabielaka, w tym Joanny Brzeskiej, działa się już nie podczas rządów Kochalskiego w Warszawie, ale podczas Hanny Gronkiewicz-Waltz i PO.
Jeśli pan Kochalski straci prace, to rządzący narażą się na zarzut ręcznego politycznego sterowania przez PiS Spółkami Skarbu Państwa.
Niczego nie sugeruję, wyrażam tylko swoją prywatną opinię.
Czy Kazimierz Marcinkiewicz i urzędnicy decydujący o zwrocie kamienic za prezydentury Lecha Kaczyńskiego powinni stanąć przed Komisją Weryfikacyjną?
Jeśli podczas ich pracy dochodziło do nieprawidłowości, to tak. Nie może być podwójnych standardów w tej sprawie.
Pan jako wojewoda mazowiecki wnioskował za przyśpieszeniem decyzji reprywatyzacyjnej. Czy jest pan gotów stanąć przed obliczem KW?
Ta sprawa dotyczy rzeczywistego spadkobiercy, a nie handlarza roszczeń. Nie podejmowałem żadnych decyzji w tej sprawie. Stanąłbym przed obliczem KW, jeśli zostałbym wezwany. Sprawa obciąża Hannę Gronkiewicz-Waltz, gdyż zwlekano ze zwrotami tym, którzy byli realnymi spadkodawcami, a zwracano kamienice handlarzom. Ja się reprywatyzacją nie zajmowałem.
Czy kandydatura Stanisława Karczewskiego nie jest kandydaturą typu: żeby PiS przegrało najmniej?
Nie. PiS chce wygrać wybory w Warszawie. Wygrana Trzaskowskiemu to byłaby kontynuacja prezydentury Gronkiewicz-Waltz.
A nie ma pan wrażenia, że w Warszawie jest duża niechęć do PiS? W stolicy spalił się człowiek w akcie sprzeciwu wobec waszych rządów.
Nie wiem czy to był akt sprzeciwu, bo człowiek był chory i leczył się.
Na depresję.
To była niepotrzebna śmierć spowodowana nakręcaniem antyrządowej atmosfery przez opozycję. Nie zgadzam się z manifestem tego pana i hipotezą o dyktaturze PiS. To nie PiS sprawuje dyktatorskie rządy, ale Tusk podejmował decyzje w sposób dyktatorski.
Czy dzisiaj to nie Jarosław Kaczyński podejmuje samodzielnie najważniejsze decyzje z tylnego siedzenia?
Władza w Polsce jest zdecentralizowana. Władza polityczna jest w rękach prezesa Kaczyńskiego i komitetu politycznego PiS, a z drugiej strony jest premier, ośrodek rządowy i niezależny prezydent.
Prezes zostanie premierem?
Pani premier zostanie na stanowisku. Po 16 listopada pani premier ogłosi efekt naszej rekonstrukcji.
Jarosław Kaczyński, jako premier, mógłby zakopać spory w rządzie, choćby z ministrem Macierewiczem, który domaga się od prezydenta przekazania mu aneksu do raportu WSI.
Konstrukcja relacji szefa MON z prezydentem jest konstytucyjnie skomplikowana, dlatego dochodzi do kontrowersji. Pracowałem z prezydentem Lechem Kaczyńskim, który zdecydował, żeby aneksu nie ujawniać i widocznie miał ku temu swoje powody. Nic mi nie wiadomo, żeby te powody ustały, a sytuacja się zmieniła. Zresztą z tego co wiem, minister Macierewicz chce uszanować wolę śp. prezydenta Kaczyńskiego, nie chce ujawnienia raportu, a tylko przekazania go SKW.
Dymisja Macierewicza nie rozwiązałby problemu?
Nie ma powodów do dymisji ministra Macierewicza. Armia jest w lepszym stanie niż kiedykolwiek, a atak ze strony człowieka, który postanowił zawrzeć w swojej książce nieprawdziwe zarzuty wobec ministra Macierewicza, nie może doprowadzić do zmiany szefa MON.
Dojdzie do porozumienia między PiS a prezydentem ws. ustaw sądowych?
Mam nadzieję. Rozmawiamy z prezydentem, który udowodnił że nie jest notariuszem rządu, a odrębnym i niezależnym od PiS ośrodkiem politycznym.
A może to tylko gra, żeby Polacy odnieśli wrażenie, że prezydent nie jest notariuszem?
To realny spór, nie ustawka. Porozumienie zależy od prezydenta. PiS zaakceptował wszystko czego prezydent od nas chciał, w tym wybór przez trzy piąte. Porozumienie ws. ustaw o KRS i SN rozbija się o szczegóły. Nie może być tak, że tylko PiS ustępuje, a z drugiej strony kompromisu nie widać.
Do końca roku uda się przeprowadzić przez parlament obie ustawy?
Powinno się udać. Straciliśmy już wystarczająco dużo czasu. Za chwilę minie pół roku od weta prezydenta, a dialog trwa dwa miesiące. Nie wyobrażam sobie, żeby ustalenia trwały następne dwa miesiące. Jeśli nie doszłoby do porozumienia ws. reformy sądownictwa, to prezydent musiałby za to wziąć na siebie pełną odpowiedzialność.
Andrzej Duda mógłby nie być kandydatem PiS na prezydenta Polski?
Nie czas na odpowiedź na to pytanie. Najpierw będą wybory samorządowe, później parlamentarne, w których będziemy liczyć na wsparcie prezydenta. Na dziś Andrzej Duda jest naturalnym kandydatem PiS w wyborach prezydenckich.