- 4 czerwca to ważna data, ale to nie znaczy, że każda ważna data powinna być świętem narodowym. To zaledwie etap w dochodzeniu do demokracji - mówił gość Jacka Nizinkiewicza. - Świętujemy i pamiętamy ten czas, ale mamy święto narodowe 3 maja, 11 listopada... Mnożenie świąt narodowych raczej nie służy temu, by wskazywać te najważniejsze momenty w historii - uważa poseł PiS.
Sasin ocenił, że 4 czerwca był w "tamtym momencie dziejów" wszystkim co wówczas udało się osiągnąć. - Szkoda, że dla dużej części elit solidarnościowych ten 4 czerwca stał się dniem, który zamykał cały proces walki o demokrację. A to był tylko etap. Z komunistami trzeba było rozmawiać, ale niekoniecznie traktować ich jako partnerów, z którym wszystkich umów należy dotrzymywać.
Jego zdaniem natomiast świętem takim powinno się uznać 10 kwietnia, dzień katastrofy smoleńskiej. - To bardzo ważna data w historii Polski. Przypomnijmy, że Sejm w 2010 roku uznał, że to była największa tragedia Polski od II wojny światowej. Więc jako dzień pamięci 10 kwietnia powinien być obchodzony. Choć niekoniecznie powinien być dniem wolnym - zastrzegł Sasin.
Obchody 10 kwietnia powinny mieć wymiar państwowy i odpowiednią oprawę. - To oczywiste, to dzień śmierci prezydenta RP - powiedział. Według gościa programu, za poprzedniego rządu był on obchodzony w sposób wstydliwy, jakby władza chciała je odbębnić.
Według posła PiS minister zdrowia Konstanty Radziwiłł sprawdza się na tym stanowisku, bo od chwili objęcia urzędu intensywnie pracuje nad tym, by rozwiązać problem zapaści w służbie zdrowia - mówił Sasin. Pracuje też nad rozwiązaniem problemu pielęgniarek, ale przede wszystkim - nad jego rozwiązaniem systemowym.