Konieczne jest co najmniej zamrożenie negocjacji akcesyjnych UE z Turcją – domaga się szef austriackiej dyplomacji Sebastian Kurz. Mówi o tym głośno i publicznie przed czwartkowym spotkaniem szefów państw i rządów UE, na którym dyskutowana będzie także sprawa relacji wspólnoty z Turcją. Co więcej, zapowiada, że Austria zgłosi weto, gdyby przywódcy UE zdecydowali się na prowadzenie dalszych negocjacji akcesyjnych z Turcją.
– Nie możemy postępować tak, jakby nic się nie stało – przekonuje minister Kurz, wschodząca gwiazda austriackiej polityki.
Jest przekonany, że represje, jakie objęły tysiące obywateli Turcji po nieudanym zamachu stanu w lipcu tego roku, świadczą o braku demokracji w tym kraju. Nie może być więc dla niego miejsca w UE.
Nawet w dalekiej perspektywie, o czym świadczy stan negocjacji. Toczą się od ponad dziesięciu lat i na 35 rozdziałów negocjacyjnych zamknięty został zaledwie jeden. 16 zostało otwartych, a otwarcie 14 jest blokowane przez Cypr. Mimo to za zamrożeniem de facto zawieszonych negocjacji opowiedział się także pod koniec listopada Parlament Europejski. Niemal natychmiast ustami rzecznika kanclerz Angeli Merkel Berlin oświadczył, że nie zgadza się z oceną sytuacji dokonaną przez PE.
Przeciwko zamrażaniu negocjacji z Turcją jest zdecydowana większość państw UE. Także Polska. Miroslav Lajcak, szef MSZ Słowacji, przewodniczącej obecnie UE, mówi jasno, że dyskusje z Turcją nie należą do łatwych, lecz Turcja jest „istotnym partnerem UE". Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej, jest przeciwny zrywaniu więzi z Turcją, dla dobra samej Turcji i jej obywateli. Wszyscy zdają sobie sprawę, jak niebezpieczna jest gra z Turcją w sytuacji trwającego nadal kryzysu imigracyjnego.