Nicolas Sarkozy. Pierwszy prezydent Francji na ławie oskarżonych

Takiej sceny w V Republice jeszcze nie było: w poniedziałek przed sądem stanął Nicolas Sarkozy. Za malwersacje korupcyjne grozi mu dziesięć lat więzienia i milion euro grzywny.

Publikacja: 23.11.2020 21:00

Nicolas Sarkozy

Nicolas Sarkozy

Foto: AFP

Podobne upokorzenie groziło przed dziewięciu laty Jacques'owi Chiracowi. Chodziło o zarzuty przyznawania stanowisk w ratuszu Paryża za korzyści polityczne, gdy oskarżony był burmistrzem stolicy. 79-letni w chwili rozprawy Chirac przedstawił jednak zaświadczenia lekarskie, które zwolniły go z obowiązku stawienia się na przesłuchania.

Zarzuty wobec Sarkozy'ego dotyczą 2013 r. Były już prezydent walczył wówczas z innymi oskarżeniami: o to, że otrzymał nielegalne wsparcie finansowe w kampanii wyborczej od Liliane Bettencourt, właścicielki koncernu l'Oreal. Śledczy otrzymali prawo do podsłuchiwania tajnej linii telefonicznej, jaką Sarkozy założył pod nazwiskiem Paul Bismuth. W trakcie rozmowy ze swoim adwokatem (a dziś współoskarżonym) Thierrym Herzogiem upomniał się o tajne akta śledztwa w Sądzie Kasacyjnym od mającego do nich dostęp wysokiej rangi urzędnika Gilberta Aziberta. Miał mu za to „załatwić" intratne stanowisko w Monako.

Sprawa Bettencourt została ostatecznie umorzona. Nigdy nie doszło też do procesu Sarkozy'ego w sprawie innych oskarżeń: o finansowanie udanej kampanii prezydenckiej w 2007 r., które miał w zamian za oficjalną wizytę w Paryżu (która doszła do skutku) zorganizować libijski dyktator Muammar Kaddafi. Główny świadek prokuratury, libański handlarz bronią Ziad Takieddine, po ośmiu latach stawiania w tej sprawie zarzutów ostatnio wycofał swoje zeznania. Mimo wielu przejść z wymiarem sprawiedliwości prezydent nigdy nie został więc skazany.

Tym razem Sarkozy chce więcej – wykorzystać trwającą trzy tygodnie rozprawę do triumfalnego powrotu do wielkiej polityki. – Startować w wyborach prezydenckich 2022? Myśli o tym częściej, niż zawiązuje buty czy myje zęby – zapewnia Guillaume Larrive, deputowany z departamentu Yonne partii Sarkozy'ego Republikanie.

Sondaż z października dla tygodnika „Le Journal du Dimanche" pokazuje, że żaden polityk nie uosabia dziś tak dobrze wartości prawicy jak właśnie Sarkozy.

– Aby zostać prezydentem, trzeba mieć wiele zalet. Ale trzeba też mieć odpowiednią mordę. A ja nie widzę nikogo u Republikanów, kto by taką mordę miał – zwierzył się niedawno znajomym były francuski przywódca. Jego słowa ujawniło pismo satyryczne „Le Canard Enchaine".

Przed 32. izbą Sądu Okręgowego w Paryżu Sarkozy chce przede wszystkim przystąpić do ofensywy przeciw wymiarowi sprawiedliwości, który jego zdaniem jest skrajnie upolityczniony.

– Nasi widzowie mogli na mnie głosować lub nie, ale chyba wszyscy zrozumieją, jakim skandalem jest upokarzanie mnie przez osiem lat na podstawie zeznania jednego kłamcy, który w końcu się z tego wycofał – powiedział Sarkozy telewizji BFM TV, odnosząc się do oskarżeń o powiązania z Kaddafim.

Były prezydent od zawsze był jednak skonfliktowany ze środowiskiem prawniczym. Sam jest adwokatem, jednak już jako minister spraw wewnętrznych ostro atakował sędziów za jego zdaniem zbyt łagodne kary dla przestępców. Zwyczaju komentowania wyroków nie porzucił też po 2007 r., gdy wprowadził się do Pałacu Elizejskiego. To wywołało wiele obaw o utrzymanie niezależności wymiaru sprawiedliwości. Dziś jednak niektórzy zadają pytanie, czy środowisko prawnicze nie chce się zemścić na Nicolasie Sarkozym.

Podobne upokorzenie groziło przed dziewięciu laty Jacques'owi Chiracowi. Chodziło o zarzuty przyznawania stanowisk w ratuszu Paryża za korzyści polityczne, gdy oskarżony był burmistrzem stolicy. 79-letni w chwili rozprawy Chirac przedstawił jednak zaświadczenia lekarskie, które zwolniły go z obowiązku stawienia się na przesłuchania.

Zarzuty wobec Sarkozy'ego dotyczą 2013 r. Były już prezydent walczył wówczas z innymi oskarżeniami: o to, że otrzymał nielegalne wsparcie finansowe w kampanii wyborczej od Liliane Bettencourt, właścicielki koncernu l'Oreal. Śledczy otrzymali prawo do podsłuchiwania tajnej linii telefonicznej, jaką Sarkozy założył pod nazwiskiem Paul Bismuth. W trakcie rozmowy ze swoim adwokatem (a dziś współoskarżonym) Thierrym Herzogiem upomniał się o tajne akta śledztwa w Sądzie Kasacyjnym od mającego do nich dostęp wysokiej rangi urzędnika Gilberta Aziberta. Miał mu za to „załatwić" intratne stanowisko w Monako.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami