W Sejmie ruszyły prace nad prezydenckimi projektami ustaw w sprawie KRS i SN. Jak pan ocenia przebieg prac i konsultacji między głową państwa a PiS?
Prezydent zachęcał do otwartych konsultacji, tymczasem uzgadnianie wspólnego stanowiska ws. ustaw sądowych, a więc także przyszłego stanowiska prezydenta, odbywało się w tajemnicy przed opinią publiczną. To antystandard niweczący transparentność.
Prezydencki projekt ustawy o SN wprowadza m.in.: możliwość wniesienia do SN skargi na prawomocne orzeczenie każdego sądu, przepis, by sędziowie SN przechodzili w stan spoczynku w wieku 65 lat z możliwością wystąpienia do prezydenta o przedłużenie orzekania oraz utworzenie Izby Dyscyplinarnej z udziałem ławników.
Projekt skargi nadzwyczajnej jest wyrazem pogodzenia się z tym, że wymiar sprawiedliwości nie będzie działał dobrze. Albo reformujemy sądownictwo, albo myślimy w opozycji do niego. Trzeba przywrócić efektywne sądownictwo bez środków nadzwyczajnych, tworzących stałą niepewność co do orzeczeń. Jeśli kasacja w obecnym kształcie się nie sprawdziła, to można rozważyć powrót do stosowanej niegdyś rewizji nadzwyczajnej. Natomiast sięganie po instytucje, które podają w totalną wątpliwość orzeczenia ostateczne, wywoła skutki odwrotne do zamierzonych.
Projekt zakłada m.in., że obecni członkowie KRS-sędziowie pełnią swe funkcje do dnia rozpoczęcia wspólnej kadencji wszystkich członków Rady, także sędziów, wybranych na nowych zasadach przez Sejm (dotychczas wybierały ich środowiska sędziowskie – red.). Sejm wybierałby nowych członków KRS-sędziów większością 3/5 głosów na wspólną czteroletnią kadencję; w przypadku klinczu każdy poseł mógłby głosować w imiennym głosowaniu tylko na jednego kandydata spośród zgłoszonych. Czy te ustawy doprowadzą do sanacji sądownictwa?