Pierścień wokół Jana Burego, dotąd uważanego za nietykalnego polityka PSL, zacisnął się. Agenci CBA zatrzymali go w środę przed północą. Na taki krok śledczy zdecydowali się w obawie, że były poseł może wyjechać z kraju i ukryć majątek – stąd szybka decyzja prokuratury i cicha akcja CBA.
– Usłyszał sześć zarzutów dotyczących przyjęcia korzyści majątkowych wartości ponad 900 tys. złotych – mówi Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. – Powodem nagłego zatrzymania była obawa matactwa ze strony podejrzanego i grożąca mu surowa kara do 12 lat więzienia – mówi.
Były poseł w ostatnich dniach poprzedzających zatrzymanie wykazywał nadzwyczaj dużą aktywność. Wciąż był poza miejscem zamieszkania, a tempo, w jakim się przemieszczał i spotykał, było wyjątkowo intensywne.
Aktywność posła wzbudziła czujność i podejrzenia śledczych. Przypuszczali, że może próbować ukryć majątek z łapówek. O tym, gdzie w ostatnich dniach był polityk i z kim się spotykał, śledczy doskonale wiedzą – agenci CBA śledzili każdy jego ruch od co najmniej kilku dni. Zatrzymany został na ulicy w Warszawie, chwilę po tym, gdy wyszedł z restauracji. Według informacji „Rzeczpospolitej" akcję osobiście nadzorował szef Biura Paweł Wojtunik.
Nakaz zatrzymania polityka wydała katowicka prokuratura, która z CBA prowadzi duże i wielowątkowe śledztwo dotyczące polityczno-biznesowego układu na Podkarpaciu, skąd pochodzi Bury. Po tym, gdy lider ludowców w tym regionie nie dostał się do Sejmu, śledczym otworzyła się droga do stawiania mu zarzutów. Wcześniej chronił go immunitet.